W tym artykule:

  1. Jedziesz na Węgry? Zobacz nie tylko Budapeszt
  2. Tokajski Region Winiarski na weekend
  3. Piknik w węgierskiej winnicy
Reklama

Ilekroć jestem w Budapeszcie, zawsze usłyszę gdzieś na ulicy język polski. Nie dziwi mnie to. W końcu Polacy uwielbiają jeździć na Węgry. Najczęściej zaczynamy i kończymy podróż w stolicy, a to błąd. Sam dopiero niedawno przekonałem się, jak wiele ma do zaoferowania kraj płynący winem.

Jedziesz na Węgry? Zobacz nie tylko Budapeszt

Za tzw. landmarki węgierskiej stolicy uważa się mosty (na czele z Mostem Łańcuchowym, rzecz jasna) oraz kultowy budynek Parlamentu. Aleja Andrássyego poleca się z kolei na spacer połączony z zakupami w luksusowych butikach. To reprezentacyjna ulica Budapesztu, wzdłuż której wzniesiono neorenesansowe budynki. Znajduje się tu między innymi Węgierska Opera Państwowa.

I to właśnie Aleją Andrássyego jadę w stronę wyjazdu z miasta. Na dwa dni zostawiam za sobą tętniący życiem Budapeszt, żeby lepiej poznać inną perłę Węgier, czyli Tokajski Region Winiarski. Jego nazwa słusznie brzmi znajomo. To tu powstaje chętnie pity również w Polsce Tokaj.

Tokaj, bo i tak jest nazywany ten region, leży w północno-wschodniej części Węgier. Już sama geografia terenu jest wyjątkowa. Naturalne granice winiarskiego eldorado wyznaczają bowiem góry Sátor-hegy, Kopasz-hegy i Vár-hegy. To też miejsce, w którym płyną dwie rzeki – Bodrog i Cisa – regulujące lokalny mikroklimat. Węgrzy docenili te warunki już w XIII w. Według najstarszych źródeł pisanych właśnie wtedy w Tokaju narodziła się winiarska tradycja. Obecnie winorośl porasta tu powierzchnię 5800 hektarów.

Andrássy Kúria & Spa / materiały prasowe

Tokajski Region Winiarski na weekend

Od 2002 r. Region Winiarski Tokaju znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. I choć docierają tu turyści, nadal nie uświadczymy tłumów. Być może wynika to z tego, że przyjezdni mają do wyboru aż 27 miejscowości. Ja zatrzymuję się w Tarcal, gdzie moim miejscem noclegowym jest barokowy dworek z XVIII w. Według spisu ludności przeprowadzonego w 1753 r. posiadłość należała do hrabiego Ferenca Károlyi. W latach trzydziestych XIX wieku dom został zakupiony przez rodzinę o nazwisku rodzinę Andrássy. Stąd też obecna nazwa dworku Andrássy Kúria & Spa, w którym dziś mieści się pięciogwiazdkowy hotel należący do konceptu Botaniq Collection.

Do Tokaju jeździ się głównie, aby smakować. I tu poleca się chociażby hotelowa restauracja Bobajka. W menu znalazły się dania typowe dla regionu, jednak podawane w nowej formie. Jest też oczywiście gulasz.

Temperatura ma znaczenie. Badacze odkryli, dlaczego ciepły alkohol smakuje, jakby zawierał więcej procentów

Jeśli chodzi o alkohol, bardzo ważny jest układ tworzących go kluczowych cząsteczek chemicznych. To, jak odbieramy poszczególne napoje wyskokowe, w sporym stopniu może zależeć od tego, jak...
Temperatura ma znaczenie. Badacze odkryli, dlaczego ciepły alkohol smakuje, jakby zawierał więcej procentów od chłodnego
Temperatura ma znaczenie. Badacze odkryli, dlaczego ciepły alkohol smakuje, jakby zawierał więcej procentów od chłodnego. Fot. Getty Images

Piknik w węgierskiej winnicy

Tokaju najpełniej doświadczam w jednej z winnic Patricius Borház. Dojazd z hotelu do Várhegy zajmuje niespełna kwadrans. W liczącym 300 lat domu znajdują się sale degustacyjne, sklep z winami i taras z niezwykle zieloną, pagórkowatą panoramą, jakiej jeszcze nie tak dawno temu nie spodziewałbym się na Węgrzech.

Na miejscu goście mogą kosztować win, poznać kolekcję rzadkich odmian winorośli i zobaczyć różne etapy produkcji wina. Alternatywą dla zwiedzania posiadłości z winiarnią może być wycieczka po winnicy z przerwą na piknik. W przygotowanych wcześniej koszach znajdują się lokalne specjały: od serów, przez pasty warzywne po wszechobecne w węgierskiej kuchni kiełbaski.

Reklama

Wina nie brakuje. I tu warto podkreślić, że w Tokaju dopuszczone są wyłącznie odmiany białe oraz żółty muskat. Idealne na lato, a ta pora roku w najbardziej nasłonecznionej części Węgier co roku trwa o parę tygodni dłużej niż w innych regionach.

Nasz ekspert

Mateusz Łysiak

Dziennikarz zakręcony na punkcie podróżowania. Pierwsze kroki w mediach stawiał w redakcjach internetowej i papierowej magazynu „Podróże”. Redagował i wydawał m.in. w gazeta.pl i dziendobrytvn.pl. O odległych miejscach (czasem i tych bliższych) lubi pisać nie tylko w kontekście turystycznym, ale też przyrodniczym i społecznym. Marzy o tym, żeby zobaczyć zorzę polarną oraz Machu Picchu. Co poza szlakiem? Kuchnia włoska, reportaże i pływanie.
Reklama
Reklama
Reklama