Reklama

Statek jest zjawiskowy! Na pokładzie można robić ostrzał z armatek. Do burt przymocowane są zjeżdżalnie, by marynarzom dać maksimum radości. Co jakiś czas z masztu przechyla się cebrzyk, zalewając pokład hektolitrami wody. Spokojnie, mowa o statku dla dzieci (a armatki są oczywiście wodne!), który znajduje się w Park Umag, niedaleko przepięknego miasteczka Rovinij na Istrii. To nasz pierwszy z 28 dni w Chorwacji. A dokładnie na chorwackim wybrzeżu. „Mały kraj na wielkie wakacje” wcale nie jest taki mały. Jeszcze w Polsce, studiując mapę i przewodniki, postanowiliśmy spędzić ten czas wyłącznie nad morzem. Synkowie – 3 i 4 lata – wydają się zadowoleni z takiego postawienia sprawy. I pluskają się w Adriatyku aż do zachodu słońca.

Reklama

Następny poranek zaczynamy – oczywiście – od wycieczki nad wodę. Eksplorujemy zatoczkę przy naszym kempingu. I aż żal, że nie jesteśmy nurkami! W okolicy Rovinij pod wodą czeka kilka ciekawych wraków, w tym jeden z najpiękniejszych na Adriatyku: prom pasażerski „Baron Gautsch” zatopiony w 1914 r. – Wyobraź sobie ażurową konstrukcję prześwietlaną kolumnami promieni słonecznych… – opowiadał nam o nim zaprzyjaźniony fotograf podwodny Marcin Trzciński. Wyobrażam sobie! Ale pocieszam się, że to propozycja dla nurków z doświadczeniem, bo wrak spoczywa na głębokości 28–42 m. Ale i płycej jest wiele atrakcji: urokliwa wysepka Banjol zaprasza do jaskini na głębokości 5 m oraz podwodnego tunelu, którym wypływa się na środku wyspy! Za to z ABC (maska, fajka, płetwy) warto udać się na poszukiwanie ślimaków. Ale zapomnijcie o naszych czarnych małżach! Tutejsze cieszą oko istną orgią barw, zaś kształtami wprawiłyby w osłupienie najbardziej wybrednego dizajnera! Dla tych, których podwodne cuda nie zachwycają, Istria ma kilka wspaniałych zabytków nad wodą, takich jak rzymski am? teatr w Pula czy przepiękna katedra w Poreču wpisana na listę UNESCO.

słoń Tity
Nas jednak wciąż kusi woda, postanawiamy zatem wyruszyć na Wyspy Briońskie. Kiedyś były niedostępne dla śmiertelników, gdyż marszałek Tito miał tu rezydencję (podobno zarządzał stąd krajem nawet przez pół roku). Wypływamy z portu Fažana niewielkim statkiem i po kilkunastu minutach jesteśmy na miejscu, gdzie czeka na nas turystyczny pociąg. Wakacje to wakacje. Nie męcząc się chodzeniem, zbliżamy się do ruin rzymskiej willi (czyli kilku kolumn) oraz drzewa oliwnego „Stara Dama”. Ponoć ma 1600 lat! To miejsce, gdzie odbywają się ślubne przyjęcia – ponoć małżeństwo ma przetrwać tyle, ile lat ma oliwka. Hm, nie wiem, czy to kusząca propozycja... Jadąc przez las, co jakiś czas widzimy mieszkające tu sarny i jelenie („Bambi!”, entuzjazmują się dzieci), zaś na koniec kolejka podjeżdża pod zoo. To dość osobliwa atrakcja złożona ze zwierząt, jakie marszałek otrzymał od zaprzyjaźnionych władców – są tu nawet słonie podarowane przez Indirę Gandhi. Tyle że nasze dzieci słonia ledwie zaszczyciły wzrokiem, za to jaszczurka wzbudziła w nich ogromne emocje! Chyba bardziej mieściła się w ich pojmowaniu świata. Za to w innej części wyspy mamy okazję podziwiać czarnego cadillaca samego Tity. Zabytek, ale jak najbardziej na chodzie: za 3 tys. kun można odbyć nim półgodzinną przejażdżkę, w sam raz by objechać całą wyspę. „Ostatniego dnia stworzenia Bóg zapragnął ukoronować swoje dzieło i wtedy z łez, gwiazd i oddechu stworzył Wyspy Kornati”, napisał zachwycony ich surową urodą Bernard Shaw. Mocne słowa. Ale trudno nie zachwycić się tym miejscem. Rozbijamy namiot na kempingu na wyspie Murter połączonej z lądem zwodzonym mostem. Naukowcy przez długi czas łamali sobie głowy nad pochodzeniem nazwy tej wyspy, początkowo uważając, iż wywodzi się od łacińskiego słowa mortis oznaczającego „śmierć”. Mylili się. Dawno temu na wielu wyspach rosły drzewa oliwne (choć dziś patrząc na bezdrzewny krajobraz, trudno w to uwierzyć). Część maszyny tłoczącej oliwę nazywała się właśnie mortarium. I tak zamiast ponurej śmierci w nazwie uwieczniono złocistożółty płyn, który znany i ceniony był już w starożytności, uważany za źródło zdrowia. I nie na darmo znajdziemy oliwę w większości tutejszych sałatek! Kto wie, może to właśnie jej częste spożywanie przyczyniło się do długowieczności pasterzy mieszkających niegdyś na Kornatach? Wedle miejscowej legendy najstarszym z nich był Mate Didov, który umarł, dożywszy aż 150 lat!

najmniejsza katedra świata

Z mariny w Murter wyruszamy na swą żeglarską przygodę. Jeszcze w Polsce umówiliśmy się z firmą Blue Sails, że dołączymy do rodzinnej wyprawy na katamaranie. Gotowi do rejsu? Rzucamy cumy i wypływamy! Razem z naszymi dziećmi po pokładzie biega siódemka małoletnich entuzjastów żeglarstwa. Najbardziej podoba się im leżenie na siatce między dziobami i obserwowanie rybek. Wiatr wypełnia żagle, katamaran pruje fale i po dwóch godzinach jesteśmy przy pierwszych wyspach. Pływając między nimi, mijamy nieliczne łodzie; nawet w tutejszej marinie na wyspie Kornat jachtów jest ledwie kilka. Rzucamy kotwicę w jednej z zatoczek i wprost z pokładu wskakujemy do turkusowej wody. Pływam wokół łodzi z chłopcami, którzy co chwila wkładają buzie do wody, zachwycając się wielkim błękitem. Z Murter tylko 90 km dzieli nas od Trogiru. Jego maleńka starówka to istna perełka śródziemnomorskiej architektury. Pewien gorliwy historyk sprzed stuleci policzył nawet, iż jej centrum ma zaledwie 750 kroków! Zapewne nie wziął pod uwagę labiryntu średniowiecznych ulic, w którym także i dziś można się łatwo zgubić. Lecz bez obaw: wcześniej czy później trafimy nad morze lub plac Trg Ivana Pavla II będący centrum mikroskopijnego miasta. Tutaj zaś na turystów czeka pokusa, której nie warto się opierać. To wznoszona przez prawie cztery wieki 47-metrowa wieża – dzwonnica katedry św. Wawrzyńca będąca najlepszym punktem widokowym. By do niego dotrzeć, potrzeba nieco wysiłku. Mój mąż postanawia z chłopcami oddać się analizie porównawczej lodów na rynku, a ja wchodzę na górę. Widok jest bajkowy: czerwone dachy domów nad plątaniną ulic otoczone lazurową wodą.

Zupełnie inny pejzaż oferuje dzwonnica najmniejszej katedry świata (faktycznie wnętrze pomieścić może zaledwie kilkadziesiąt osób!) w Splicie. Tak się bowiem złożyło, że tutejsze stare miasto powstało wewnątrz pałacu rzymskiego cesarza Dioklecjana, zaś dzisiejsza katedra św. Dujama (zgładzonego przez Dioklecjana) była zbudowana jako mauzoleum cesarza. Z góry wyraźnie widać zarys planu dawnego pałacu. Wyruszamy na spacer: jest coś nieprawdopodobnego w wędrówce uliczką wyłożoną marmurem, która niegdyś była pałacowym korytarzem. W odnajdywaniu fragmentów antycznych murów między współczesnymi oknami. W praniu suszącym się na tle zabytkowych rzymskich kolumn.

dla cierpliwych

Ze Splitu można wsiąść na prom, by po dwóch godzinach być na wyspie Hvar, my jednak postanawiamy wyruszyć okrężną drogą wzdłuż słynnej plaży Makarskiej tętniącej latem życiem, tłumem i muzyką. Docieramy do przesympatycznego Dvernika, gdzie kelner, słysząc nasze głosy, rozpromienia się, wołając: Polaki! Boniek, Szarmach, Gadocha! Zamawiamy pizzę, ale jako że za chwilę odpływa nasz prom, dostajemy ją na wynos z odręcznym napisem na pudełku: „Smocknego!”. To jeden z uroków Chorwacji, gdzie można się dogadać, nie znając obcego języka, a także liczyć na dodatkowy poczęstunek rakiją. My też dostajemy dwa kieliszki trunku na rozstanie, tyle że Krzysztof jako kierowca z żalem musi mi je oddać!

Hvar, zwany „królową dalmatyńskich wysp” (a nawet uważany za jedną z najpiękniejszych wysp świata!), początkowo mnie rozczarowuje. Nie ma tu spektakularnych krajobrazów, droga wije się między skalistymi wzgórzami, co w tym pięknego? Ale Hvar to nie miejsce dla niecierpliwych. By go poznać, potrzeba czasu. Wkrótce odnajdujemy urokliwe zatoczki o fantazyjnych kształtach (genialne są panoramy z drogi do zatoki Vira oraz z twierdzy nad Hvarem) i obłędnie błękitnej wodzie.

Pewnego dnia postanawiamy skusić się na odwiedziny zatoki Zaraca widocznej z głównej drogi wyspy. Pomysł przedni, tyle że by tu dotrzeć, trzeba mieć naprawdę dobre hamulce i żelazne nerwy: z jednej strony skała, z drugiej pustka, zaś droga spada ostro w dół! Za to w nagrodę czeka na nas nader kameralne miejsce: kilka domków, malutka przystań dla jachtów i trzy knajpki. W tak pięknych okolicznościach przyrody spaghetti (dla dzieci) i owoce morza (dla rodziców) smakują wybornie! Po kilku dniach już wiemy, że tytuł królowej należy się Hvarowi zasłużenie.

Pośród jachtów widać wodne taksówki, którymi można udać się na całodzienną wycieczkę na Wyspy Piekielne. Nazwa jest tak intrygująca, że decydujemy się odkryć je po swojemu. Wynajmujemy zatem na naszym kempingu motorówkę, która co prawda lata świetności ma dawno za sobą, ale dzielnie dowozi nas do samotnej wysepki. Pierwsza Piekielna zdobyta! Snorklujemy w fantastycznie przejrzystej wodzie. Wprawdzie nie ma tu zbyt wielu ryb, ale gra światła w wodzie jest po prostu przepiękna. Natomiast na następnej wyspie brzeg łagodnie opada do wody, tworząc idealne miejsce na biwak. Na obiad szef kuchni poleca arbuza!

Przez kilka godzin jesteśmy zupełnie sami, to luksus w dzisiejszym świecie. Mam ochotę uciec tu od cywilizacji na dłuższy czas! I właśnie tego czasu nam zabrakło: nie udało się nam dotrzeć na wyspę Vis, która do 1994 r. była wojskową bazą (niedostępną dla cywili), a z racji strategicznego położenia pełno wokół niej wraków: od starożytnych łodzi z amforami po pochodzące z II wojny światowej. – A do tego znajdziecie tutaj prześwietlone słońcem jaskinie, skalne ściany i całą masę podwodnego życia – znajomy nurek Igor Bartoszewicz jest Visem ewidentnie zauroczony. I jak tu nie zrobić kursu nurkowego? Nie ma wyjścia!



2 rady jak zanurzyć się w Chorwacji

1. Nurkowanie indywidualne wiąże się z wykupieniem specjalnego zezwolenia w kwocie 2400 kn. Korzystając z miejscowych centr nurkowych, nie trzeba płacić za dodatkowe zezwolenia (rok temu opłata w wysokości 100 kn została zniesiona).

2. Weź przykład z rodaków. I jedź do polskich baz nurkowych w Chorwacji: wyspa Hvar ze Stari Grad
– Nautica, wyspa Murter z Jezera
– Nautilius Moana, wyspa Bracˇ z Supetar – Amber Dive Center.
INFO

Powierzchnia: 56 tys. km2 i ponad 31 tys. km2 wód terytorialnych Adriatyku.

Język: chorwacki.

Ludność: 4,5 mln.

Religia: katolicy 87 proc., prawosławie 5 proc., muzułmanie 3 proc.

Waluta:
kuna chorwacka (HRK), 1 kuna = 0,54 zł.

3 SPOSOBY NA CHORWACJĘ

Nocleg

We własnym namiocie! Na domowych polach kempingowych za noc zapłacimy 10 euro za rodzinę.

Wynajem apartamentu: w zależności od lokalizacji ceny w granicach 40–70 euro.

Hotel Pasike (cztery gwiazdki) w centrum starego Trogiru urządzony w XIX-wiecznym stylu. Pokoje od 64 do 210 euro.

Jedzenie

Najniższe ceny są w supermarketach (tani jest Konzum). Chleb: 5 kn (ok. 2,5 zł), piwo 2 litry: 10 kn (5 zł), woda z kranu – bezpłatnie (i pyszna!).

Konoba, czyli tradycyjna restauracja, gdzie dostaniemy ćevapčići (pikantne kotleciki lub małe kiełbaski), cena za danie ok. 40 kn (ok. 20 zł).

Warto skusić się na owoce morza (kraby i homary). Ale uwaga: czasem w menu raki są przetłumaczone jako homary!

Rozrywka

atmosfera tutejszych miast – najlepiej po prostu pochodzić niespiesznie bocznymi uliczkami.

Amfiteatr w Puli, miasta Szybenik i Trogir, pałac Dioklecjana w Splicie. Koniecznie Jeziora Plitwickie.

Wycieczka wynajętym jachtem. Wyspa Kornat i Wyspy Piekielne to wymarzone miejsce na żeglarską przygodę.

Optymalnym terminem jest maj–czerwiec lub wrzesień. Pogoda zwykle bardzo dobra, a znacznie mniej osób niż w sezonie. Szczyt sezonu przypada w lipcu i sierpniu.

Samolotem: warto polować na oferty tanich linii lotniczych (np. Norvegian). Do Splitu lub Dubrownika dolecimy już za 250 zł (cena w jedną stronę).

Samochodem: odległość z Cieszyna do Murter ok. 1 tys. km (na autostrady przez Czechy, Austrię i Słowenię wymagane są winiety).

Autobus: przejazd z Warszawy do jednego z miast w Chorwacji to wydatek ok. 400 zł w obie strony.

Wiosną dobrze jest zabrać dla dzieci piankę do pływania (woda potrafi być chłodna), latem przyda się koszulka pływacka, by nie poparzyć się na słońcu.

W Chorwacji przeważająca większość plaż jest kamienista – przydadzą się buty do sportów wodnych (do kupienia w Polsce lub wszędzie na miejscu).

Uwaga: polski język jest podobny do chorwackiego! Nim skomplementujesz piękność na plaży lub grę miejscowego klubu piłkarskiego, miej świadomość, że prawdopodobnie będziesz rozumiany.

Rajem dla nurków jest wyspa vis – była tu baza wojskowa i dopiero od 1989 r. otwarto ją dla turystów. Na miejscu czeka mnóstwo wraków (część na znacznych głębokościach) i bogactwo życia podwodnego.

Liczne polskie kluby organizują wyjazdy nurkowe do chorwacji. W najbliższym czasie można wybrać się m.in. na wyspę Vis z CNN Krokodyle: www.krokodyle.com.pl, na Hvar z Nautica: www.nautica.pl, na Brač z Nurkomanią: www.nurkomania.pl.

Warto wyruszyć się na kilkudniowy rejs jachtem lub katamaranem (np. z Blue Sails www.bluesails.com), dzięki czemu poznasz Chorwację od zupełnie innej stronyi przeżyjesz niezapomnianą przygodę. osoby niemające żeglarskiego przygotowania mogą pływać z polskim skiperem.
NIEPEŁNOSPRAWNI
Choć Chorwacja nie jest łatwym krajem dla osób niepełnosprawnych, wiele się zmienia na lepsze. Polska baza nurkowa Nautica (www.nautica.pl) na przepięknej wyspie Hvar przygotowana jest do nurkowań osób z różnymi niepełnosprawnościami. W Omis na plaży jest fotel podnośnik, którym niepełnosprawni mogą samodzielnie dostać się do wody, w niektórych miejscach można też znaleźć betonowe pasy przy plaży pozwalające na swobodne spacery osobom na wózkach.

W Premantura jest plaża dostosowana dla osób niewidomych.

Dziesiątki tematycznych katalogów (kempingi, kulinaria, żeglarstwo, zabytki, festiwale) otrzymasz w biurze Narodowego Ośrodka Informacji Turystycznej republiki chorwacji. oczywiście także dotyczących nurkowania! Ul. Koszykowa 54, Warszawa, tel. 22 828 51 93, www.chorwacja.hr.

www.cro.pl
www.diving.hr

Ambasada RP w Republice Chorwacji. zagrzeb, Krležin Gvozd 3, 10 000, tel. +3851 489 94 44. zagrzeb.amb.sekretariat@msz.gov. pl, www.zagrzeb.polemb.net
CZAS: 14 dni

Reklama

KOSZT: 8 tys. zł (w tym bilet lotniczy)

Reklama
Reklama
Reklama