W tym artykule:

  1. Zamek w Golubiu-Dobrzyniu
  2. Końskie schody i kaplica
  3. Wnuczka królowej Bony
Reklama

Czerń żeliwnej kolubryny połyskuje w promieniach letniego, prażącego słońca. To właśnie ją napychał prochem Kmicic w ekranizacji „Potopu” Hoffmana, wypowiadając słynne słowa: „Naści, piesku, kiełbasy”. Za działem rozciągają się hektary soczystej, intensywnie zielonej murawy. Z niej zaś wyrasta ceglany zamek na planie kwadratu, zdobiony biało tynkowaną attyką i wieżyczkami inkorporowanymi w jego cztery narożniki.

Regularność formy „rozbija” osobliwość w postaci jakby dolepionej do prawego boku okrągłej baszty. Też z cegły, połączonej z kolei z „wychodzącym” z murów zamku otynkowanym na biało domeczkiem. To pozostałość dworu wnuczki królowej Bony, Anny Wazówny. Pomieszkiwała na golubskim zamku zbudowanym wcześniej (przełom XIII i XIV w.) przez Krzyżaków. Dziś to jeden z najciekawszych zamków w Kujawsko-Pomorskiem.

Zamek w Golubiu-Dobrzyniu

Przechodzę przez stosunkowo małą bramę zamku. Znajduję się na dziedzińcu wyłożonym kocimi łbami. Piętro budynku oplatają ukwiecone krużganki, z których zwisają kolorowe proporczyki. Przypominają, że co roku w golubskim zamku odbywają się turnieje rycerskie. Przybywają na nie bractwa z innych krajów Europy, a nawet z Kanady. Zawsze uczestniczy w nich stacjonująca na miejscu Chorągiew Husarska Województwa Kujawsko-Pomorskiego.

Wakacje z duchami

Z gęstego cienia wychynęła zakapturzona postać. Błysnął sztylet uniesiony do ciosu. Od zamkowych murów odbił się zdławiony kobiecy krzyk, przeniknął przez okna komnat, potoczył się e...
iStock_000008758985Small

Gęsimi szyjami, jak zwano ongiś zasklepione zejścia, zstępuję do przepastnych piwnic. Chłodem wieje od surowych ceglanych murów, kamiennych posadzek i sklepień krzyżowo-żebrowych niezmienionych od czasów Krzyżaków, którzy mieli tu spiżarnie. Zaglądam też do lochu głodowego. Ten – wbrew przerażającej nazwie – zaopatrzony w latrynę i wentylację służył do przetrzymywania jeńców wymienianych potem z rodzinami za okup. Na parterze dreszcze wywołuje izba tortur z hakami w stropach.

Końskie schody i kaplica

Następnie wchodzę na piętro po końskich schodach. Był w nie wyposażony niejeden średniowieczny zamek. Wjeżdżali tędy na piętro rycerze w pełnej zbroi, bo była tak ciężka, że zdejmowała ją z nich służba. I to przy pomocy specjalnych łańcuchów podwieszanych u sufitów. Tyle, że golubskie schody są wąskie i drewniane. Zbudowano je później, gdy zbroje były już lżejsze, a panowie raczej chcieli się popisać przed damami fantazją.

Przyglądam się wnękom w murze, kiedyś wąskim celom pokutniczym przy kaplicy. Skazani mogli w drodze „łaski” oglądać ołtarz przez specjalny otwór. Kaplica to jedyna na piętrze oryginalna sala z krzyżackich czasów. Pozostałe, jak refektarz z kolekcją kopii dawnej broni przykryty belkowym stropem czy dormitorium z wystawą archeologiczną prezentującą artefakty sprzed tysiąca lat, wydobyte z wczesnośredniowiecznego grodziska w miejscowości Kałdus pod Chełmnem, zostały przerobione, kiedy zamek w Golubiu-Dobrzyniu był już w polskich rękach.

Wnuczka królowej Bony

Z krużganku zmierzam do komnaty z portretem kobiety w bogatych sukniach. To Anna Wazówna, siostra Zygmunta III Wazy. Przyjechała z nim do Polski, gdy został królem kraju nad Wisłą. Urody po słynnej babce, Bonie Sforzy, nie odziedziczyła. Szpeciła ją narośl na czole, a figurę deformowała skolioza.

Według Hermana Lindqvista, autora arcyciekawej pozycji „Wazowie – historia burzliwa i brutalna”, królewna była „najmądrzejszą kobietą w Polsce”. Znała pięć języków, interesowała się naukami przyrodniczymi i teologią. Książka nie potwierdza obiegowej opinii, że to Annie zawdzięcza dawna warownia krzyżacka renesansowy kształt. W istocie królewna dokończyła modernizację rozpoczętą przez pomorski ród szlachecki Kostków, który przez sto lat zarządzał m.in. Golubiem. Jeden z nich, Jan Kostka, był nawet dwukrotnie kandydatem na króla Polski. Natomiast Anna założyła tu ogrody, w których uprawiała zioła.

Portret Anny zakrywa jedno z wielu tajemnych przejść poprowadzonych w murach zamku w Golubiu-Dobrzyniu, który zdewastowali nie tylko zaborcy, ale i huragany. Był w kolejnych wiekach lazaretem, częściowo oborą, wreszcie ośrodkiem szkoleniowym Hitlerjugend. Odrestaurowany – wymaga może bogatszego wystroju – „przemawia” do mojej wyobraźni.

Reklama

Źródło: archiwum NG.

Reklama
Reklama
Reklama