Zanziraj
Czego spodziewałam się po Zanzibarze? Cudownych plaż, kamiennych labiryntów, zapachu goździków. Ale na pewno nie najlepszego w moim życiu koncertu! Chociaż to właśnie tu urodził się sam Freddie Mercury.
ANKIETA TRAVELERA
Jan Kliment
Tym razem Traveler pojechał na Zanzibar z Janem Klimentem, tancerzem, dwukrotnym mistrzem Czech i uczestnikiem „Tańca z gwiazdami”.
1.Przed podróżą Zanzibar kojarzył mi się... Z rajem, chociaż nie wiedziałem, z której strony Afryki dokładnie leży.
2.Pierwsze wrażenie... To zdziwienie, że 95 proc. społeczności to muzułmanie.
3.Urzekł mnie... Ocean. Jego kolor i temperatura.
4.Denerwowało mnie... Że miejscowi faceci leżą i nic nie robią, podczas gdy kobiety i dzieci pracują!
5.Miejscowi ludzie są... Fajni, przyjaźni i otwarci na turystów.
6.Nie mogłem zrozumieć... Dlaczego tak mało się tu tańczy.
7.Niebo w gębie poczułem, gdy... Próbowałem różnych owoców. A szczególnie chlebowca. Ma pyszny słodkawy smak.
8.Niezapomniane miejsce... Szkoła podstawowa, w której uczyłem dzieci tańczyć i mogłem zobaczyć, jak one naprawdę żyją.
9.Z podróży przywiozłem... Obrazy namalowane przez lokalnych artystów.
10.Po powrocie tęsknię za… Pogodą, plażami. Po prostu za Zanzibarem!
To najpiękniejsza plaża na Ziemi. A z pewnością najwspanialsza, na której byłam i kiedykolwiek będę. Skąd ta pewność? Po prostu nie wyobrażam sobie, żeby coś mogło przebić to, co właśnie widzę! Biały piasek, morze koloru intensywnego turkusu, egzotyczne rośliny i widok na Indie. Co prawda dzieli mnie od nich cały ocean, ale tak naprawdę są bliżej, niż się wydaje (wpływy w architekturze czy niektóre piekielnie ostre dania).
Niedawno przeprowadzono w internecie ankietę dotyczącą doskonałych miejsc na ziemi. Ponad 90 proc. odpowiadających wskazało właśnie Zanzibar. Wyspę, która ma ok. 1600 km2, czyli tyle co Londyn albo trzy Warszawy. I położona jest na Oceanie Indyjskim u brzegu Tanzanii, do której należy na zasadach autonomii – ma własny parlament, rząd i prezydenta. – Jambo, Kate! – wyrywa mnie z zamyślenia uśmiechnięty chłopak w masajskim stroju. Ma na imię Samuel i jest tu strażnikiem. Pół żartem, pół serio ostrzega, że ta plaża uzależnia. Wiem, wiem... Ale ja się nie daję i ruszam w głąb wyspy odkrywać kulturę Zanzibaru!
Miasto z kamienia i łez
Wąskie uliczki, mnóstwo zakamarków, na balkonach suszą się barwne stroje. Jestem w Stone Town, Kamiennym Mieście, zabytkowej dzielnicy Zanzibaru. Figuruje ono na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Warto tu zobaczyć dom, w którym urodził się Freddie Mercury. Koniecznie trzeba też wpaść na słynny targ rybny Forodhani Gardens, gdzie spróbować można rekina, barakudy czy dopiero co złowionych krewetek. Ja włóczę się po labiryncie uliczek. Największe wrażenie robią na mnie bogato zdobione domy z charakterystycznie rzeźbionymi drzwiami, które pojawiły się tu wraz z osadnikami z Indii. Najsilniejszy wpływ na kulturę wyspy wywarli jednak Arabowie, którzy przybyli tu w X w. Do dziś Zanzibar uchodzi za ostoję konserwatywnego islamu. 95 proc. mieszkańców wyznaje tę religię. To widać zresztą na pierwszy rzut oka. Większość kobiet nosi chusty, a ciało owija kolorowymi kangami. Według naszego przewodnika islam wciąż się umacnia. Im więcej wpływów z Zachodu, tym bardziej ludzie zwracają się w stronę religii.
Zanzibar był bardzo ważnym punktem na handlowej mapie między Wschodem a Zachodem, Północą i Południem. Niestety handlowano nie tylko przyprawami czy tkaninami, ale także ludźmi. Przez czterysta lat, aż do oficjalnego zniesienia niewolnictwa w 1897 r., wyspa była najważniejszym portem przeładunkowym niewolników na wschodnim wybrzeżu Afryki. Jej położenie w odległości zaledwie 40 km od kontynentu, z jednej strony gwarantowało łatwą komunikację z lądem, z drugiej uniemożliwiało pojmanym ucieczkę.
Jak pachnie Zanzibar
Wanilia, goździki, cynamon… Zapachy mieszają się w powietrzu i drażnią nosy. Jestem na farmie przypraw między Zanzibarem a Mapenzi. Czuję się jak w sklepie z perfumami. Tyle że aromaty są w stu procentach naturalne, no i kojarzą się od razu z jedzeniem. Wszystko cudownie świeże. Ustawia się kolejka, bo każdy chce spróbować. A potem druga, bo każdy chce kupić przynajmniej po paczuszce i przywieźć do Europy. Zanzibar to jeden z czołowych producentów przypraw i lider w uprawie goździkowca. Ten słodko-gorzki aromat suszonych kwiatów wyczuwam w każdym zakątku wyspy. No może tylko nie pod wodą. Na Bawe Island, w pobliżu Zanzibaru, znajduje się cudowne miejsce do nurkowania i snorklingu. Każde zanurzenie jest nagradzane widokami kolorowych ryb i błękitnej otchłani. Ale to co mnie najbardziej zaskakuje, to temperatura wody. Przy brzegu dochodzi do 38 stopni i niemal parzy! Aby było przyjemnie, trzeba odpłynąć przynajmniej kilka metrów.
Woodstock po afrykańsku
Wracamy do stolicy. I z daleka słyszymy gorące afrykańskie rytmy. Okazuje się, że to Sauti za Busara, coroczny festiwal muzyczny. Kupujemy bilety (drogo, bo po 20 dol.), których i tak nikt nie sprawdza. Afrykański Woodstock – przychodzi mi na myśl. Bo ludzie wyglądają tu na totalnie wyluzowanych. Siedzą na trawie, popijają piwo i zagadują, skąd jesteś.
Na scenie na początku nic się nie dzieje. Ale muzyka z głośników robi swoje. Janek, zawodowy tancerz, ulega jej pierwszy i porywa do tańca śliczną miejscową dziewczynę. Ta błyskawicznie zapomina o swojej religii i nawet nie próbuje protestować. We dwoje dają popis odważnej rumby, zwracając na siebie setki oczu zgromadzonych dookoła. Do zabawy włącza się cały festiwalowy tłum. Ja oczywiście też.
Po trzech godzinach zaczynają się występy na scenie. Muzycy wiedzą, do czego służy rytm. I jak porwać ze sobą publiczność. Zaliczyłam kilka europejskich koncertów i na żadnym nie doświadczyłam nawet ułamka tej atmosfery, która była na Zanzibarze. Ludzie oddają się muzyce w stu procentach. Wyglą dają, jakby przepływała przez nich od stóp do głów, niczym prąd. Z chęcią odwiedzamy też drugą część festiwalu i oglądamy pokazy filmów. Dotyczą głównie afrykańskiej muzyki, więc nawet bez braku tłumaczenia mamy frajdę z ich oglądania. Impreza trwa całą noc. My zostajemy do rana.
Gdzie leży raj
Ostatniego dnia robię sobie pożegnalny spacer po plaży. Tej najpiękniejszej na Ziemi. Nagle czuję, jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. – Jambo, Kate! – słyszę. No tak, to Samuel. Tyle że zamiast masajskiego, jak się okazało, służbowego stroju ma T-shirt i spodenki Calvina Kleina, a w ręce trzyma iPhone'a. Mówię, że jutro już wracam do Europy. I że chciałabym zostać tutaj, w raju na Ziemi. Samuel śmieje się. – To zupełnie inaczej niż ja. Bo ja marzę, żeby mieszkać na Zachodzie – mówi szczerze. Kto wie, może nasze plany kiedyś się spełnią?
CZAS: 8 DNI
KOSZT: OD 6,2 TYS. ZŁ
INFO
Ludność: ok. 1 mln.
Religia: islam.
Języki: suahili, angielski.
Waluta: szyling tanzański (TZS), 1 PLN = ok. 580 TZS. Można płacić w dolarach.
Na Zanzibarze przez cały rok jest ciepło, sezon trwa od czerwca do września. Najcieplej i zdecydwanie mniej tłoczno jest między grudniem i kwietniem. Od kwietnia do maja trwa pora deszczowa.
Obywatele polscy otrzymują A Tanzanii. Jest ona ważna maksymalnie 3 miesiące i kosztuje 50 dol.
Z Europy do Tanzanii latają linie British Airways, KLM, Swiss i Kenya Airways. Docierają do Dar es Salaam, stamtąd na Zanzibar leci się 20 min (ok. 75 dol.) Z Dar es Salaam na wyspę można także dopłynąć promem.
Wczasy na Zanzibar proponuje m.in. Biuro Podróży Itaka. Cena ośmiodniowego pobytu ze śniadaniem od 6152 zł, all inclusive – od 8016 tys. zł (w tym przeloty i ubezpieczenia). www.itaka.pl
Po wyspie najwygodniej poruszać się taksówką lub wynajętym samochodem. Stolicę najlepiej zwiedzić pieszo lub na rowerze. Pomiędzy miastami kursują minibusy zwane dalla-dalla. Koszt takiej przejażdżki to ok. 3 dol.
Obowiązkowe szczepienie na żółtą febrę. Zaświadczenia sprawdzane są na granicy. W Tanzanii występuje malaria, szczególnie w porze deszczowej.
NIEPEŁNOSPRAWNI
Wszelkie informacje można znaleźć na www.overlandingafrica. com/disabled-travel.
Na Zanzibarze działają angielskie wtyczki o mocy 220 V.
Zanzibar to zarówno nazwa wyspy, jak i głównego miasta.
Bikini w mieście są źle widziane!