Reklama

Region Wachan w północnym Afganistanie to jeden z najbardziej niegościnnych zakątków naszej planety. Wąski korytarz wciśnięty między Tadżykistan, Chiny i Pakistan to przede wszystkim mroźne wyżyny i niebotyczne szczyty Pamiru.

Reklama

Właśnie tu, na Bam-e-Dunya – Dachu Świata, na wysokości 4 000 m n.p.m., mieszka w 40 wioskach i obozowiskach około półtora tysiąca Kirgizów. Wszyscy są „pionowymi nomadami” – kilka razy w ciągu roku razem ze swoimi stadami przemieszczają się z niżej położonych hal na letnie pastwiska w wyższych partiach gór.

Uprawa zbóż w tym wysokogórskim klimacie jest praktycznie niemożliwa. Każda dziedzina ich życia zależy od hodowanych przez nich zwierząt: kozy, owce i jaki dają im pożywienie, opał, skóry i towar na handel z ich sąsiadami, rolnikami z dolin.

Mieszkający tu dziś Kirgizi to potomkowie tych, którzy uciekli w te partie Pamiru z Rosji po rewolucji październikowej i z Chin po utworzeniu Chińskiej Republiki Ludowej. Za wszelką cenę postanowili uniknąć wcielenia do kolektywów i chronić swoje nomadyczne tradycje. W 1978 r., po zwycięstwie komunistów w afgańskim Gilgicie, większość Kirgizów mieszkających w Afganistanie uciekła do Turcji. Ci, którzy nie podążyli śladem khana – swojego przywódcy, dołączyli do klanów osiadłych w Wachanie.

Kirgistan od czasu do czasu porusza kwestię repatriacji rodaków, ale temat nie wyszedł poza stadium deklaracji i dobrych chęci. Nie jest też tajemnicą, że to jedno z najbiedniejszych państw Azji nie ma na to funduszy. Pamirscy Kirgizi wcale zresztą nie chcą opuszczać gór, bo w ojczyźnie przodków nie tylko musieliby porzucić swoje jurty i stada, ale zawsze uchodziliby za „innych”. Dziś wciąż żyją tak jak sto lat temu, ale płacą za to swoją cenę. W tym trudno dostępnym regionie nie niepokoją ich wojny czy zmiany władzy, ale mają przecież swoje bolączki, dostęp do opieki zdrowotnej jest minimalny, a kirgiskie dzieci chodzą do szkoły rzadko lub wcale.

Korytarz Wachański przez stulecia był niedostępny dla podróżników, to się powoli zmienia i daje ludności miejscowej nadzieję na poprawę losów. Surowa to ziemia, ale warto zobaczyć jaka jest piękna.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama