Reklama
Zobacz niezwykłe krajobrazy Górnej Austrii >>>

Jeśli kochasz fotografować, chwytają cię za serce obrazy Caspara Davida Friedricha, a mgła jest sprzymierzeńcem twoich zdjęć – prawdopodobnie nawet nie przypuszczasz, że idealnym plenerem dla ciebie jest właśnie Górna Austria.

Reklama

Górna (górska) Austria

Kilka słów o regionie, bo ten nie należy do najbardziej popularnych wśród polskich turystów. A szkoda - ma naprawdę sporo do zaoferowania.

Jak sama nazwa wskazuje, Górnej Austrii należy szukać w górnej części austriackiej mapy - przy granicy z Niemcami i Czechami. Z Warszawy można dostać się tu samochodem w przeciągu 10 godzin. Drogę Polska-Czechy-Austria pokonuje się głównie autostradami.

Od samego początku czujemy z tym regionem dziwną więź. Dowód? Rozwieszona nad ratuszem w Linz (stolica regionu) polska flaga. Jak się okazało później nie polska, ale górnoaustriacka - barwy tego regionu to biały i czerwony ułożone w takiej samej konfiguracji jak na polskiej fladze.

Dlaczego właśnie ten kierunek?

Górna Austria to Alpy, jeziora, pełne uroku spokojne miasteczka i szlaki niezadeptane przez turystów. Kto z Górną Austrią nie miał do czynienia, może poczuć się przytłoczony natłokiem twardo brzmiących nazw. Spokojnie, przede wszystkim warto zapamiętać: Gmunden, Attersee i Hallstatt.

Gmunden jest spokojnym miastem położonym w Alpach Salzburskich nad jeziorem Traunsee. To świetny punkt wypadowy, by ruszyć na górskie szlaki. Gęsta zieleń, górskie jeziora i prawdziwe drewniane schronisko - gwarantowane.

Następny punkt to jezioro Attersee. Jego przejrzysta, turkusowa woda przyciąga przede wszystkim nurków i - jak się okazuje - fotografów.

Przystanek obowiązkowy to Hallstatt, które nie bez powodu zasłużyło na tytuł "najpiękniejszego alpejskiego miasteczka w Austrii". Pnie się kolorowymi domami w górę, by łagodnie spaść do jeziora. Można pić kawę z widokiem z jezioro i będzie pięknie, można spacerować uroczymi uliczkami, ale też wypożyczyć kajak, rower lub zwiedzić pobliską kopalnię soli.

A jeśli pogoda naprawdę nie dopisze, warto udać się do Linz, by przepaść na kilka godzin w nowoczesnym centrum technologii, czyli Ars Electronica (Muzeum Przyszłości). Następnie udać się w rejs statkiem i oglądać z jego pokładu (Pada? To nic, jest dach) wyjątkową galerię murali ulokowaną w porcie Mural Harbor. Zwiedzić Grottenbahn, czyli muzeum baśni, które funkcjonuje tu w niekoniecznie zmodyfikowanej formie od przeszło 70 lat. Naprawdę warto wspiąć się na coroczną artystyczną instalację Höhenrausch – to drewniany szlak nad dachami Linz. Tegoroczna instalacja poświęcona jest motywowi anioła. Trzeba się spieszyć, będzie czynna do 16 października. Następna zostanie otwarta w maju przyszłego roku.

Pstryk. Tego się nie spodziewałeś!

Chociaż Austrię zwiedzaliśmy latem, pogodę mieliśmy raczej listopadową. Jak się jednak okazuje nawet nie najlepszą pogodę można przekuć w dobre, klimatyczne zdjęcia.

- To właśnie dzięki mgle, promieniom słońca wędrującym po zboczach gór i chmurom przemieszczającym się z sekundy na sekundę, co chwilę można ujrzeć nowy kadr – opowiada Paulina Wierzgacz, fotografka, autorka bloga Obrazki Blondynki, i udowadnia to w swoje GALERII.

Czy te zdjęcia nie są ponure? Absolutnie nie. Są tajemnicze, intrygujące, wciągające. I zaskakujące, bo ciemno zielone przestrzenie wypełnione mgłą nie są pierwszym skojarzeniem, jakie pojawia się na myśl o tym regionie.

Górna Austria zauroczyła nas pomimo deszczu i mgły. Jej pogodowy kaprys odczytaliśmy wręcz jako zaproszenie. To obietnica, że okolice Alp Salzburskich warto odwiedzić jesienią.

Więcej o tym regionie przeczytasz na: austria.info
Wszystkie zdjęcia zostały wykonane podczas Ekspedycji Austria – wspólnej wyprawy redakcji National Geographic Traveler, Focus oraz blogerów.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama