Podlasie to wciąż nieodkryta kraina. Jedziemy sprawdzić, jak się ma tutejsza przyroda
"W Teremiskach umówiłam się z Adamem Wajrakiem. Chcę zapytać "Co z tą puszczą?", zrozumieć, o co toczy się teraz medialna przepychanka" - pisze Monika Berkowska. I przy okazji testuje samochód, który ma sprawdzić się zarówno na drogach, jak i na bezdrożach.
Zaraz za Gruszkami kończy się asfalt, skręcam w leśną drogę. Zjeżdżam łagodnie w dół, w stronę pobłyskującej wiosennymi rozlewiskami łąki – widać ją coraz lepiej zza rzadkich brzózek. I nagle staję jak wryta. Silnik na szczęście gaśnie natychmiast, ta ekologiczna opcja ma, jak widać, wiele zastosowań. Przydaje się nie tylko w miejskim korku, ale też w sytuacji, kiedy nagle wyląduje się oko w oko z gromadą żubrów, która najspokojniej pasie się na trawie. Za nimi widać jeszcze ściany chałup, ledwie co wyjechałam ze wsi, żadna to dzicz; zaskakujące, jak bardzo nic sobie nie robią z bliskości człowieka.
Wysiadam powoli i jeszcze wolniej idę parę kroków przed siebie. Zdjęcie i szybko wracam do auta. Jestem w otulinie Białowieskiego Parku Narodowego – żeby wejść do rezerwatu ścisłego, muszę mieć pozwolenie, ale jak widać, nawet jazda po okolicznych lasach dostarcza sporych emocji.
Z Siemianówki, gdzie mieszkam, do Teremisek jest 26 km. Moja Škoda Yeti z napędem na cztery koła i w połączeniu z elektronicznym programem stabilizacji ESP była jak przyklejona do drogi. To auto jedzie po asfalcie jak po sznurku, nie ma mowy o bocznym poślizgu samochodu. Ale na puszczańskich wertepach radzi sobie równie dobrze. Nie martwię się, że gdzieś tu utknę, jadę przez kałuże i błoto. Rano spadł tu śnieg, na wschodzie wiosna przychodzi o miesiąc później niż w centralnej Polsce. Wygląda na to, że z napędem na obie osie i funkcją wspomagania ruszania pod wzniesienia, która zapobiegnie niekontrolowanemu staczaniu się auta ze zbocza, mogę czuć się bezpiecznie. Zawieszenie jest ciche i przyjemnie twarde, sprzęgło chodzi delikatnie.
W Teremiskach umówiłam się z Adamem Wajrakiem. – Co z tą puszczą? – chcę zapytać. Zrozumieć, o co toczy się teraz medialna przepychanka. Kto będzie to wiedział lepiej niż on. Ekolog, mieszka tu od lat.
Parkuję, kiedy kontrolka w aucie wyświetla komunikat, że za chwilę skończy się płyn do spryskiwaczy. Uff, jak dobrze, że ktoś o tym pomyślał, gorzej, gdyby w głuszy okazało się, że nie ma już czym umyć szyby.
– Puszcza ma za sobą 10 tys. lat nieprzerwanej historii – Adam zaczyna tłumaczyć. – To unikat na skalę europejską, a mój kolega, amerykański profesor Alan Weisman, mówi, że nawet światową, bo to ostatni tak dobrze zachowany las nizinny strefy umiarkowanej.Ale kornik zjada świerki, trzeba puszczy pomóc. Kornik drukarz zjadł 500 tys. m³ świerka, a jego jest 5 mln m, zniszczył 10 proc. – Adam wie, co mówi.
– Gospodarka leśna przyszła na te tereny z Niemcami w 1915 r. Wtedy zamieniliśmy lasy w uprawy drzew – tyle zasadzimy, tyle zetniemy i przerobimy na dechy. Niemcy zmietli kulturę obcowania z lasem. Zrobili z okolicznych mieszkańców robotników leśnych. Kolega powiedział mi ostatnio: „Adam, oni patrzą na ten las jak na pole kapusty, a ty im nagle mówisz, że ta kapusta ma gnić. To jak oni się mają na ciebie nie wkurzać”. Oburza nas kornik zjadający świerki, bo gdzieś tam mamy podskórnie zakodowane, że to drzewo, to drewno należy do nas. Dlaczego ludzi nie oburza, że co roku 70 proc. gniazd muchołówki białoszyjej jest wyjadanych przez myszy, kuny. A ona się odradza, jest długowiecznym ptakiem. Wilki zjadają 12 proc. populacji jeleni rocznie. Ten las poradzi sobie bez ludzi, kształtują go: kornik, pożar, wichura, konkurencja między gatunkami.
Wpadłam tylko na herbatę, a o puszczy z Adamem można by rozmawiać do świtu. Zbieram się do mojego Domu na Wschodzie, wegańskiej agroturystyki. Prowadzą ją Joanna i Marek, sprzedali, co mieli w Łodzi, i wybudowali tu dom z duszą, złożony z drewna trzech różnych stodół, z których jedna była datowana na rok 1863! Na kolację są genialne pierogi z soczewicą.
A zapas nalewek i miodu chętnie zapakowałabym do bagażnika, mam tam dużo miejsca, ponad 400 l, mój kompaktowy SUV jest idealny na takie podróże.
____________________
ŠKODA Yeti Outdoor
Doskonałe auto na offroadowe przygody
Napęd na cztery koła sprawia, że auto jest przystosowane do każdej drogi. Posiada Asystenta Parkowania i kamerę cofania. Dzięki funkcji SmartLink wyświetlacz systemu multimedialnego może pokazywać te informacje, które widzisz na smartfonie. System aranżacji tylnych foteli VarioFlex pozwala dostosować wnętrze auta do każdego wyzwania. Yeti Outdoor zapewnia ochronę pasażerów na najwyższym poziomie (do 9 poduszek bezp.). Dostępne z jedną z siedmiu jednostek napędowych.
1 z 1
TG_160315_NGT_BialowiezaTG5_6822
ŠKODA Yeti Outdoor świetnie radzi sobie zarówno na drodze, jak i na bezdrożach. (Fot. Tomasz Gola)