Chcesz zobaczyć "prawdziwe oblicze" kraju? Lepiej sprawdź czy nie grozi ci tam prawdziwe niebezpieczeństwo
Masz dość hoteli, kurortów i chciałbyś zobaczyć prawdziwe życie w egotycznym kraju? Zanim wyruszysz zastanów się dokąd jedziesz by twoja podróż nie zakończyła się kłopotami, albo nawet tragedią. Łukasz Szozda, ekspert i autor szkoleń z zakresu bezpieczeństwa, opowiada nam o tym jak oceniać zagrożenia.
- Błażej Grygiel
Mamy dość drinków z palemką i basenu, chcemy zobaczyć prawdziwy świat i poczuć się jak reporterzy. Jak dobrać destynacje do swoich możliwości, ocenić zagrożenie?
Po pierwsze musimy zdać sobie sprawę, że w chwili wyjazdu zmienimy środowisko na takie, którego nie znamy i w którym będziemy postrzegani jako obcy. Aby sobie to zwizualizować wyobraźmy sobie arabskiego turystę, ubranego w tradycyjny strój, z czapką basebolową, na przykład Lecha Poznań, w bieszczadzkiej wsi. Spróbujmy sobie uzmysłowić wszystkie uczucia, którymi obdarzą go lokalni mieszkańcy. Tak lub podobnie, będą nas postrzegać mieszkańcy „prawdziwego” kraju, do którego się udamy. Ich nastawienie do nas będzie zależne od wielu czynników, w tym od tego jak często mają do czynienia z obcokrajowcami. Chwila, w której pogodzimy się, że będziemy obcymi, na obcej ziemi wraz z wyzwaniami jakie to za sobą niesie jesteśmy gotowi do następnego kroku.
Po drugie musimy dokonać trzeźwej oceny samego siebie. Jeżeli nigdy nie podróżowaliśmy „z plecakiem po dziczy”, mamy znaczną nadwagę, większość czasu spędzamy siedząc, a sport do dla nas jeden mecz w tygodniu z kolegami przed telewizorem, to wybierzmy na początek „bliższą dzicz” - rumuńską wieś, skandynawski outdoor itp. To miejsca gdzie zahartujemy organizm, sprawdzimy się, a przy odpowiednim przygotowaniu w sytuacji „awarii” szybko otrzymamy stosowaną pomoc.
Po trzecie sprawdźmy, co o danym kraju powie nam internet i serwisy informacyjne, a następnie odwiedźmy stronę ministerstwa spraw zagranicznych i zobaczmy, czy podróż do wybranego kraju nie jest przypadkiem odradzana. Od razu warto zaznaczyć, że kraj to pojemne słowo. Często możemy bez problemów udać się w jeden region tego samego państwa, podczas gdy na jego drugim końcu zagrożenie dla bezpieczeństwa może być bardzo poważne. Takie potwierdzenie jest niezwykle ważne również ze względu na ubezpieczenie podróżne.
Kiedy już wiemy, że miejsce do którego chcemy się udać jest uznawane przez władze RP za relatywnie spokojne zaczynamy przygotowania. Musimy do takiej podróży przygotować siebie, rodzinę oraz to co chcemy ze sobą zabrać. Tutaj nie powinno być drogi na skróty. Znam osoby udające się samotnie w odległe rejony świata, na dosyć ekstremalne wyprawy. Przygotowania do takich wyjazdów zabierają im jednak miesiące. Miesiące czytania blogów, przewodników, map, portali internetowych oraz gromadzenia właściwego sprzętu. Nie należy również zapominać o szczepieniach, odpowiednich dokumentach, kontaktach na miejscu itp. Zawsze również, należy zaplanować działanie na wypadek jeżeli coś pójdzie nie tak jakbyśmy chcieli.
Zawsze wyruszając powinniśmy wiedzieć gdzie jedziemy i nie mówimy tu o nazwie państwa. Historia, kultura, obyczaje, sytuacja społeczno–ekonomiczna i polityczna, prawo są czymś co o kraju w którym mieszkamy mamy wiedzę i dlatego unikamy dużej części kłopotów. Ta wiedza nam jest jeszcze bardziej potrzebna jeżeli planujemy podróż poza 5 gwiazdkowe hotele czy miejsca w których turystów jest więcej niż mieszkańców.
Czy powinniśmy dawać znać od razu, że jesteśmy z innego kraju, czy próbować wtapiać się w tłum? Dlaczego?
Generalnie obcy, ludzie nie stąd - „outlanderzy” zawsze zostaną dostrzeżeni przez lokalną społeczność. Tym bardziej, że jako turyści będziemy na danym obszarze tylko przez tydzień lub dwa więc wtapianie się w tłum nie ma sensu. Ważne jest natomiast, aby żeby ze swoją innością nie „wkraczać z butami” do lokalnego życia, tradycji, kultury. Wtedy tolerancja dla naszej inności może się zakończyć bardzo szybko. Nasze działania mogą również mieć konsekwencje w dłuższym okresie, w stosunku do cudzoziemców, którzy przybędą w to samo miejsce po nas.
Pozostanie turystą nie jest trudne, a jak można wtopić się w tłum?
Jak wspominałem wtopienie się w tłum jest bardzo trudne a czynienie tego na siłę – np. ubieranie się w lokalne stroje - może również być źle zrozumiane przez lokalną społeczność. Załóżmy jednak, że po prostu chcemy mniej zwracać uwagę na siebie w trakcie przejazdu przez miejsce gdzie nie jesteśmy pewni ciepłego przyjęcia. Pomijając przypadki skrajne, gdzie nasz kolor skóry lub brak tradycyjnego stroju zdradzą natychmiast kim jesteśmy, to należy wtedy zwrócić uwagę na miejscowych, kolory i rodzaj ubrań w jakie się ubierają. Dla przykładu ciemnowłosy Europejczyk w ciemnych spodniach, koszuli z długim rękawem i swetrze nie zwróci na siebie uwagi w wielu bliskowschodnich stolicach. To co nas natomiast zawsze wyróżnia to turystyczne gadżety – aparaty, tablety, plecaki turystyczne, jasne stroje i ciemne okulary.
Czy istnieją zachowania, na które powinniśmy szczególnie uważać, by nie zrazić do siebie miejscowych?
Każda kultura jest trochę inna więc nie ma wspólnego mianownika. Należy jednak być szczególnie wyczulonym na miejscowe nazywam je „tabu”. Czyli zachowania i zwyczaje – bardzo negatywnie postrzegane, o których miejscowi nam nie powiedzą, że istnieją. Dotyczą one najczęścier relacji rodzinnych, damsko - męskich lub rodzic – dziecko. Wiedza o tym, że nie należy dotykać głowy dziecka, nie podawać ręki mężczyźnie jeżeli się jest kobietą jest właśnie tym co powinniśmy uzyskać kiedy przygotowujemy się do wyprawy. Właśnie takich pułapek powinniśmy szczególnie intensywnie szukać. Najlepszym źródłem są tutaj osoby z naszego kręgu kulturowego, które w danym rejonie spędziły dużo czasu.
Rozmawiał Błażej Grygiel
Więcej o Outlander dowiecie się na ich stronie.