Reklama

Wewnętrzne systemy pomiaru światła w aparatach fotograficznych są dziś na tyle dobre, że można im spokojnie zaufać podczas robienia zdjęć. Wyjątkiem są dwie sytuacje, w których aparat sobie nie radzi. Gdy w kadrze pojawi się bardzo dużo bieli, np. śniegu (jak na zdjęciu), aparat „myśli”, że jest bardzo jasno i w efekcie uzyskamy niedoświetlone zdjęcie. Wszystkie obiekty, które znajdują się na tle śniegu, wyjdą bardzo ciemne, pozbawione szczegółów. Wówczas trzeba skorygować naświetlenie, przechodząc na tryb manualny i dodając jedną przysłonę (+1). Aparat będzie oczywiście pokazywał, że ekspozycja jest nieprawidłowa, ale nie należy się tym przejmować. Przykładem jest powyższa fotografia – prześwietliłem ją o jedną przysłonę, dzięki czemu widać szczegóły na sierści kota, korze drzewa i przyczepie kempingowej, ale również na śniegu.
Poprawkę na wskazania światłomierza w aparacie należy wziąć także wtedy, gdy fotografujemy jasne obiekty na ciemnym tle, np. kogoś w białym ubraniu stojącego w otwartych drzwiach prowadzących do nieoświetlonego wnętrza. Aparat „sądzi” wówczas, że jest bardzo ciemno i prześwietla główny obiekt. Zdjęcie trzeba więc niedoświetlić, by osoba miała widoczne szczegóły na twarzy i ubraniu.
W tak trudnych warunkach najłatwiej ustalić ekspozycję, mierząc światło odbite od tzw. szarej karty (do kupienia w sklepach fotograficznych). Kierujemy na nią obiektyw, manualnie ustawiamy parametry i fotografujemy nasz kadr.
Przy zdjęciach zimowych, zwłaszcza robionych w ostrym słońcu, warto założyć filtr polaryzacyjny (przyciemni niebo i „zdejmie” z bieli brzydki, żółty odcień). Nie ma co oszczędzać na filtrze, bo każde szkło założone na obiektyw obniża techniczną jakość fotografii. Dlatego filtr powinien być wysokiej klasy, najlepiej pierścieniowy (obrotowy).

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama