KOCHA LUBI SZANUJE
Zaledwie siedem kroków dzieli cię od zmiany myślenia o podróżowaniu. Bez ryzyka i dodatkowych kosztów. Dla ciebie i środowiska, do którego jedziesz.
Jeszcze 40 lat temu indyjski stan Goa uchodził za oazę spokoju. Kolonialna architektura i szum fal oceanu zwabiały co najwyżej żądnych natury i świętego spokoju hipisów. Drastyczna zmiana przyszła w latach 80., gdy rekiny turystycznego biznesu dostrzegły walory i potencjał tego miejsca. Klimatyczne chatki na plaży zostały zastąpione hotelowymi molochami, dwutygodniowe turnusy wymusiły zmianę w rytmie życia. Dziś lokalne zwyczaje i tradycje pod naporem turystów nie mają szans na przetrwanie (chyba że da się je dobrze sprzedać). W samym 2010 r. do Goa przyjechało aż 2,7 mln turystów, czyli prawie dwa razy więcej niż jest mieszkańców! Liczby szokują także w sąsiadującym z Indiami Nepalu. Podczas niedawnej akcji oczyszczania szlaków na Mount Evereście zniesiono ponad 8,1 tony śmieci. Aż strach pomyśleć, ile plastiku zostanie tam na wieki. A przecież dałabym głowę, że każdy kto wybrał się choćby do bazy najwyższego szczytu świata, deklaruje dozgonną miłość do gór. Podobne historie zdarzają się w naszym kraju – wystarczy popatrzeć, jak na przestrzeni ostatnich 30 lat zmieniły się ukochane Mazury. Ale zamiast płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba zacząć działać. Od tego numeru Traveler wprowadza nowy cykl artykułów Etyka podróżnika. Niech rok 2012 upłynie nam pod znakiem odpowiedzialnego podróżowania. Zgłębiajmy jego tajemnice krok po kroku!
Krok pierwszy: Zmień sposób myślenia
Nieużywanie wszystkich ręczników w hotelu, bycie ekologicznym, robienie zakupów na lokalnych targach... Najczęściej takie odpowiedzi dostaję, gdy pytam znajomych, co rozumieją pod pojęciem odpowiedzialnego podróżowania. To wszystko prawda, ale nie cała. Według definicji działającego przy National Geographic Society Centrum na rzecz Odpowiedzialnego Podróżowania to ochrona zasobów naturalnych, wspieranie lokalnych kultur i zachowania, które wpływają pozytywnie na odwiedzane miejsca.
W praktyce pod tymi hasłami kryje się zmiana sposobu myślenia o świecie i jego poznawaniu. Począwszy od wyboru miejsca, a skończywszy na kupowaniu pamiątek. Oczywiście wszystko w granicach zdrowego rozsądku. Bo nie chodzi o to, żeby stać się szalonym ekoaktywistą, zjechać świat na hulajnodze, bojkotować hotele czy zamieszkać w puszczy amazońskiej. Ale żeby przy podejmowaniu decyzji, oprócz ceny czy lokalizacji, choć na chwilę wziąć pod uwagę punkt widzenia mieszkańców kraju, do którego się jedzie. Wbrew pozorom to wcale nie musi oznaczać wakacyjnej rewolucji.
Krok drugi: Zdecyduj co, gdzie i kiedy
Przy wyborze miejsca wymarzonego urlopu staraj się omijać najpopularniejsze destynacje sezonu. Pomyśl o równie pięknych lub ciekawych alternatywach. Hiszpańską Costa Bravę czy Majorkę zamień na przepiękną Galicję (na zachodnim wybrzeżu kraju), a wspomniany stan Goa – na sąsiadującą Keralę. Z kolei wybierając termin wyjazdu, staraj się omijać szczyt sezonu. Chyba że, wraz z resztą dzikiego tłumu, chcesz przyłożyć rękę do zadeptywania lokalnego dziedzictwa kulturowego czy naturalnego. A tak poza wszystkim, czy naprawdę przyjemnie jest podziwiać peruwiańskie Machu Picchu w towarzystwie 2,5 tys. osób? (Taki limit dzienny został narzucony w lipcu 2011 r., choć i on podobno nie jest respektowany). Za to dobrym pomysłem jest wybranie się gdzieś, gdzie odbywa się lokalny festiwal lub obchodzone jest święto. Te zazwyczaj organizowane są przez miejscową ludność. Dlatego często jest to doskonała okazja, by wejść głębiej w historię i podejrzeć zwyczaje, zrozumieć kulturę danego miejsca i wspomóc lokalny biznes, kupując tradycyjne rzemiosło czy próbując regionalnych potraw. Inspiracji do takich podróży szukaj w Travelerze (m.in. na s. 126), przewodnikach National Geographic czy Lonely Planet lub na stronie wspomnianego Centrum na rzecz Odpowiedzialnego Podróżowania (www.csdimpact.org).
Krok trzeci: Lataj z głową
Miejsce wybrane? Czas na decyzję, jak się do niego dostać. Nie zamierzam przekonywać tu nikogo, że samoloty są fe i że w najodleglejsze zakątki globu trzeba koniecznie docierać rowerem lub pociągiem. Zdaję sobie sprawę, że z trudem wyrwane od szefa dwa tygodnie na urlop w ciepłym kraju nie sprzyjają takim „fanaberiom”. Ale skoro już się decydujemy na podniebną podróż, zróbmy to tak, by klimatu jeszcze bardziej nie podgrzewać. Dlatego warto się postarać o lot bez przesiadek lub przynajmniej zminimalizować ich liczbę (co wbrew powszechnej opinii nie musi być dużo droższe). Nie potrzeba do tego wielkiej filozofii – wystarczy, wyszukując połączenia na stronach linii lotniczych lub agencji turystycznych, zaznaczyć opcję „non stop” i zrobione. Powód? Najwięcej paliwa spala się właśnie podczas startu i lądowania, co przyczynia się do największego zanieczyszczania powietrza. Pomyśl o tym także podczas pakowania się i zostaw zbędną parę butów i kilka koszulek. Autorzy ekobiblii The Green Book Elizabeth Rogers i Thomas M. Kostigen wyliczyli bowiem, że każde 4,5 kg dodatkowego bagażu na pasażera przekłada się na ponad 1,3 mld litrów paliwa rocznie. Ta ilość wystarczyłaby, żeby boeing 747 latał bez przerwy przez 10 lat! Pamiętaj też, by przed samym wylotem nie drukować biletu (chyba że linie lotnicze mają taki wymóg). Od 1 czerwca 2008 r. wszystkie bilety wystawiane przez Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych IATA są wystawiane wyłącznie w formie elektronicznej. A zatem na lotnisku wystarczy się zjawić tylko z dokumentem tożsamości, bez zbędnych papierów. IATA obliczyło, że dzięki tej zmianie oszczędzamy 3 mld dol. rocznie (i ratujemy setki tysięcy drzew). Mała zmiana, a cieszy.
Krok czwarty: zamień hotel na kwaterę
Jane Goodall, jedna z najbardziej znanych na świecie aktywistek ekologicznych, podczas wizyty w Warszawie wyznała mi, że jest bardzo niezadowolona z hotelu, w którym przyszło jej tu mieszkać. Ten wieżowiec z lat 80. (którego nazwy przez grzeczność nie wymienię) miał według niej dwie najgorsze cechy hoteli. Pierwszą jest rozmiar: ponad 500 pokoi. Drugą wiek. Bo im starszy hotel, tym zwykle mniej w nim ekologicznych udogodnień. Brakuje m.in. kart, które zarazem otwierają drzwi i uruchamiają światło w pokoju, czy systemów oszczędzania wody będących już standardem w nowszych przybytkach. Przyjazne środowisku hotele Element (należące do sieci Westin) wyliczyły, że instalując nowoczesne toalety i krany, oszczędzają rocznie ponad 16 tys. litrów wody na pokój. W jaki sposób sprawdzić, czy dany hotel naprawdę dba o takie sprawy? Zamiast sprawdzać „zielone certyfikaty” i ekologiczne odznaczenia, wystarczy spytać wprost o to, co jego menedżerowie w tym względzie zrobili. Jeżeli temat wywoła zakłopotanie, znaczy najpewniej, że źle trafiłeś. Co zresztą może się okazać całkiem dobrą informacją. Bo tak naprawdę hoteli, nawet tych eko, najlepiej unikać. Nie można bowiem zapomnieć, że odpowiedzialna turystyka to nie tylko ekologia, ale także, a może przede wszystkim, wspieranie i szanowanie lokalnej kultury. A o tę ciężko w nowoczesnych hotelach, które wszędzie na świecie wyglądają identycznie. Wybierz więc, o ile to możliwe, prywatną kwaterę lub rodzinny pensjonat. Jeszcze lepiej, jeżeli znajdziesz miejsce u napotkanego gdzieś po drodze mieszkańca. Może nie będzie eleganckiego śniadania ani puszystych ręczników, za to zobaczysz, jak się w danym kraju żyje, poznasz zwyczaje, zjesz domowe specjały lub usłyszysz poruszające historie życia. Czy sądzisz, że pan z hotelowej recepcji też by cię nimi uraczył?
Krok piąty: Nie śpij, zwiedzaj
Po udanym noclegu czas na odkrywanie okolicy. Zawsze stawiaj na lokalnego przewodnika! Nawet jeśli trochę gorzej zna angielski, na pewno pokaże najbardziej autentyczne miejsca. Godne polecenia są też firmy prowadzone przez lokalsów. Wyjątkowo czujnym trzeba być wtedy, gdy jest się w jakimś egzotycznym miejscu! Wiele biur turystycznych i touroperatorów o najbardziej wyszukanych nazwach należy tak naprawdę do zagranicznych inwestorów. Zazwyczaj mają najlepszą reklamę czy stronę internetową. Nastawieni są na zyski, a te często, według nich, nie idą w parze z szacunkiem dla środowiska czy lokalnej ludności. Szczególnie trzeba uważać, jadąc na afrykańskie safari. Dlatego wybieraj miejsca, których właścicielami są miejscowi. W ich prywatnym interesie jest dbać o swoje środowisko. Jeżeli planujesz wakacje w mieście, koniecznie zabierz ze sobą „zieloną mapę”. Na stronie www.greenmap.org można znaleźć ich ponad 700 (z 55 krajów). Tworzą je lokalne społeczności. Oprócz tradycyjnych zabytków można na nich znaleźć adres najlepszego targu, lokalnego agenta podróży oraz informację, gdzie wypożyczyć rower. A także ciekawe pomysły na niebanalne zwiedzanie.
Krok szósty: rozsmakuj się w podróży
Konserwy, puszki i gorące kubki zostaw w domu. Zapomnij też o swych ulubionych potrawach, bez których „nie możesz żyć”. I nastaw się na jedzeniową rewolucję. Kupuj na targach lub w małych sklepach. Unikaj supermarketów. Nastaw się na rzeczy, które produkuje się lokalnie. W Indiach nie szukaj jabłek, lecz rozsmakuj się w mango. Za to w Meksyku, zamiast z białego chleba, zrób sobie kanapkę z tortilli. Nie bój się nieznanych produktów! Nie wiesz, jak je przygotować lub z czym jeść? Pytaj. Eksperymentuj. Kombinuj. W restauracjach, ulicznych barach, kafejkach nie wybieraj pizzy i cocacoli tylko dlatego, że to jedyne pozycje w menu, które rozumiesz bez słownika. Podpatrz, co jedzą inni. Czasem zaryzykuj. Choć, jak ze wszystkim w odpowiedzialnym podróżowaniu, w granicach zdrowego rozsądku.
Krok siódmy: pamiętaj o pamiątkach
Nadchodzi koniec naszej odpowiedzialnej podróży. Aż korci, żeby coś przywieźć do domu. Często kupując najtańsze suveniry, wspierasz masową produkcję, która zabija tradycyjne rzemiosło. A przecież lokalni artyści, którym tak lubimy robić zdjęcia i przyglądać się, jak tworzą swe dzieła, też muszą uczciwie zarobić na swoje utrzymanie. Czasem potrzeba miesięcy, by stworzyć unikalne dzieło, nie oczekuj więc, że zawsze będzie kosztować grosze. Zapłać uczciwą cenę, która zadowoli obydwie strony. Ale zawsze przed wyjazdem sprawdź na stronie konwencji waszyngtońskiej, która kontroluje handel zagrożonymi gatunkami roślin i zwierząt (www.cites.org), przywożenie jakich produktów z danego regionu jest zakazane. Bo jeżeli zechcesz przywieźć ze swojej wyprawy naszyjnik z kości słoniowej czy skórę krokodyla, to znaczy, że musisz zacząć od pierwszego kroku. Czyli zrozumienia, o co właściwie w tym odpowiedzialnym podróżowaniu chodzi.