Możliwości pracy w Azji...
Możliwości pracy w Azji jest zaskakująco dużo. Znajdą ją zarówno fachowcy różnych branż, jak i nauczyciele angielskiego (nawet bez dyplomów), rezydenci biur podróży, przedstawiciele firm i wolontariusze.
Fachowcy Rezydenci
Specjaliści w wąskiej dziedzinie znajdą pracę w swoim zawodzie, na przykład w budownictwie, ale i w sektorze nowoczesnych technologii (wynagrodzenie od 6 000 zł). Nasze firmy, głównie handlowe, szukają przedstawicieli w Azji. Najczęściej jest to zajęcie polegające na sprawdzaniu zawartości wysyłanych do Polski kontenerów z ubraniami, butami, meblami lub zegarkami (zarobki 1 300–2 300 zł miesięcznie). Najłatwiej jest w sektorze turystycznym – można zostać rezydentem biura podróży lub pracować np. jako instruktor w Tajlandii, gdzie od lat funkcjonują polskie centra nurkowe. Nurek z licencją instruktora zarobi do 3 000 zł miesięcznie. Z kolei naganiacz przy sklepie, nawet w biednych Indiach, może liczyć na 100 zł/dziennie. Minus: trzeba samemu znaleźć sobie takie zajęcie, np. przez Internet lub kontaktując się bezpośrednio z firmami.
Lekcje angielskiego
W Chinach, w ostatnich kilku latach, można mówić o prawdziwej eksplozji prywatnych szkół nauczających tego języka. Plus: w wielu przypadkach do zatrudnienia wystarcza magisterium, a nauczyciel otrzymuje darmowy bilet lotniczy i wynagrodzenie do 1 200 zł/mies. Podjęcie pracy nauczyciela uprawnia do 50% zniżki na kolej i do tymczasowego zameldowania, a to zabezpiecza przed kosztownym przedłużaniem wizy. W Indonezji najlepsze kontrakty są zawierane na okres 12 lub 18 miesięcy. Pracy można szukać, przeglądając ogłoszenia w gazetach „Jakarta Post” lub „Indonesian Observer”. Najwięcej szkół językowych jest w Dżakarcie. Pensje oscylują wokół 1 700–2 200 zł miesięcznie. Część placówek zapewnia też bezpłatne zakwaterowanie. W Kraju Kwitnącej Wiśni popularne są tzw. conversation lounges lub voice rosom. Są to konwersacje z lektorami na luźne tematy. Pracy szukamy w Internecie i gazetach „Japan Times” (poniedziałek), „Kansai Time Out” i „Metropolis”. Plus: najbardziej lukratywne możliwości daje rządowy program JET (Japan Exchange and Teaching). Zarobki ok. 5 500 zł/mies. Minus: praca w szkołach prywatnych jest płatna ok. tysiąc złotych mniej. W Korei najwięcej ofert dotyczy nauki dzieci. Typowy kontrakt obejmuje 120 godzin/mies. za pensję wynoszącą ok. 3 400–3 700 zł plus gratisowy bilet lotniczy, zakwaterowanie, płatne wakacje i ubezpieczenie medyczne. Odpowiednikiem japońskiego JET jest EPIK (English in Korea Program) prowadzony przez Ministerstwo Edukacji (4 000– –5 000 zł/mies.). Bangkok szuka nauczycieli angielskiego z dylomem i bez. Ogłoszenia znajdziesz w „The Bangkok Post” i „The Nation”. Minus: stawki 15 zł/godz. lekcyjna i 1 400 zł/mies. Plus: koszty utrzymania w Tajlandii są niskie.
Wolontariat
Jedyny minus to wpisowe wynoszące 2 500 zł przy dwutygodniowych projektach. Plusem jest np. udział w morskich wyprawach naukowych do egzotycznych miejsc. Przez Travellers Worlwide zatrudnimy się na okres od 2 tygodni do roku, w sektorze prawa, medycyny, turystyki i dziennikarstwa w różnych krajach Azji. Z Coral Cay Conservation znajdziemy pracę przy co najmniej dwutygodniowych projektach ochrony raf koralowych (Filipiny, Malezja) i lasów tropikalnych (Filipiny). Podobnie w przypadku Greenforce, tyle że tu na rafach wschodniej Malezji możemy spędzić aż 10 tygodni. Earthwatch Europe – najstarsza i największa z organizacji charytatywnych wysyła wolontariuszy z Europy na projekty np. śladami cywilizacji na obszarze współczesnej Kambodży, pasterstwo nomadów w Mongolii. Indian Voluntee for Comunity Service oferuje 6-miesięczne programy w odległych i biednych prowincjach Indii, zaś Link Overseas Exchange programy nauczania Tybetańczyków lub opieki nad niepełnosprawnymi w Indiach, Nepalu i na Sri Lance. Inny wolontariat w Indiach to Bihar, Bodhgaya – Samanway Ashram (tel. 0631 2200223). Polega na pracy przy projektach dotyczących rozwoju socjalnego lokalnych społeczności (np. nauka angielskiego).
Kup i sprzedaj
Ten rodzaj zarobkowania może kojarzyć się z okresem transformacji ekonomicznej w Polsce na początku lat 90. XX w., kiedy znaczna część rodaków wędrowała z torbami po straganach Europy, a nawet dalej. Tanie i dobrej jakości wyroby rękodzieła w Azji zachęcają do pohandlowania nimi w Europie. Ceny są bardzo niskie. Piękny bieżnik na stół ze wzorami z jedwabiu kosztuje w Laosie (Luang Prabang) 6–7 zł, elegancka spódnica z bawełny – 25 zł, składany abażur z papieru czerpanego, bambusa i suszonych, naturalnych kwiatów – 3 zł. Kupując pięć sztuk szóstą dostaniemy po negocjacjach gratis. W Polsce można te rzeczy sprzedawać 5–10 razy drożej! I to będzie warte tej ceny. Na granicy nie należy jednak przesadzić z ilością towaru – dopuszczalne jest posiadanie kilkunastu sztuk z każdego asortymentu. Najlepiej rozprowadzać te rzeczy wśród znajomych, wstawiać do sklepów (umawiając się wcześniej z właścicielem na stałe dostawy) lub na aukcje internetowe (najlepiej na Allegro). Można także bezpośrednio polecieć z Azji do Paryża, Wiednia czy Monachiumi tam sprzedawać ciuchy na pchlich targach. Minus: jest to praca na granicy legalności, tylko dla obdarzonych talentem handlowym.
Po francusku
Tom, którego spotkaliśmy w kambodżańskim Siem Reap, jest Francuzem, który ponad dwa lata temu przyjechał do Azji na wakacje. Od tego czasu nie był w domu. Powoli przemieszcza się z jednego azjatyckiego kraju do drugiego. Zatrzymuje się na kilka tygodni, miesięcy w jednym miejscu. Udziela się jako wolontariusz przy różnych humanitarnych projektach, a jednocześnie zarabia na życie wszędzie tam, gdzie go zechcą. Zajmował się orangutanami w Indonezji i pracował jako model i mężczyzna do towarzystwa dla bogatych Singapurek. To nie była prostytucja. Dla tych kobiet biznesu pokazanie się w restauracji, na raucie lub w teatrze z białym partnerem jest oznaką wysokiego statusu społecznego.
Praca polegała na wspólnym chodzeniu na imprezy dla VIP-ów, podczas których rozmawiało się o sztuce i życiu, a potem każdy szedł w swoją stronę. Tom pracował jako wolontariusz przy morskich żółwiach w Malezji (Nocami patrolowaliśmy plaże, gdzie żółwie przypływały, składając jaja. Zbieraliśmy je zanim pojawili się tam ludzie kradnący jaja. Potem, kiedy gady się wykluły, wpuszczaliśmy je do morza) i w tym samym czasie występował jako muzyk w knajpach w całej Malezji.
W Tajlandii znalazł na Khao San Road ogłoszenie o pracy w reklamówce jakiegoś tajskiego piwa. Zarobione wówczas pieniądze wydał na utrzymanie, bezpłatnie ucząc birmańskich uchodźców angielskiego. Teraz mieszka w Kambodży i pracuje w przytułku dla dzieci, a utrzymuje się z uczenia angielskiego i… siedzenia w knajpach (Jest wiele nowych knajp, turyści nie wiedzą, które są dobre, więc właściciele zatrudniają mnie, abym siedział w takiej knajpie sprawiał dobre wrażenie. Turysta widzi zadowolonego białego przy stoliku, więc myśli, że to musi być dobra restauracja. Ja jeszcze rzucam w rozmowie, że mają tu najlepsze w Azji jedzenie i już…).