Reklama

Jeśli polskie przepisy drogowe mogą wydawać się nie do końca logiczne, to warto wiedzieć, że w niektórych krajach są one jeszcze dziwniejsze. Wybierając z się w samochodową podróż po Europie, dobrze jest je poznać.

Mało który kierowca uważa, że wszystkie przepisy ruchu drogowego mają sens. Ba, większość z nas jest wręcz przekonana, że niektóre prawa wymyślone zostały nie po to, by uregulować ruch i zapewnić bezpieczeństwo, ale by „gnębić” zmotoryzowanych mandatami. Można oczywiście narzekać na obowiązujące przepisy, ale trzeba ich przestrzegać. Nawet jeśli pozornie są pozbawione logiki.

Nie szalej na północy
Finowie, podobnie jak reszta Skandynawów, znani są z zamiłowania do praworządności. Mało kto tam śmieci na ulicy, niszczy obiekty użyteczności publicznej i łamie przepisy drogowe. W tym ostatnim przypadku Finowie szczególnie pilnują się, żeby nie naruszyć obowiązujących praw, a już na pewno nie przekraczać dozwolonej prędkości. Dlaczego? Otóż w Finlandii mandaty za ten występek nie są określone „na sztywno”. Co więcej, nie mają górnej granicy. Zależą bowiem od wysokości ostatnio zadeklarowanego przychodu. Jak bardzo może to być bolesne dla kieszeni przekonał się w 2004 roku Jussi Salonoja – spadkobierca imperium mięsnego. W rejonie, gdzie dozwolona była prędkość 40 km/h, jechał dwukrotnie szybciej i został zatrzymany przez lokalną policję drogową. Po sprawdzeniu, że Salonoja zarobił w 2002 roku ponad siedem milionów funtów został nałożony na niego mandat w wysokości… 116 tys. funtów. Jego przypadek wcale nie jest odosobniony. Parę lat wcześniej Jaakko Rytsola, twórca imperium internetowego, został ukarany mandatem tej samej wysokości, a Anssi Vanjoki, menedżer Nokii, otrzymał od drogówki wezwanie do zapłaty 92 tys. funtów za przekroczenie dozwolonej prędkości.

Weź okulary
Wybierając się w podróż samochodem po Hiszpanii, nie zapomnij okularów korekcyjnych, jeśli musisz je nosić. Co więcej, tamtejsze prawo obliguje kierowców do wożenia w pojeździe dodatkowej pary, na wypadek gdyby „podstawowa” uległa zniszczeniu lub została zgubiona. Za brak grozi mandat, choć trzeba przyznać, że przepis ten nie jest zbyt rygorystycznie egzekwowany.
Z kolei na Cyprze zapomnij o piciu lub jedzeniu w samochodzie w czasie jazdy. Jest to zabronione, a jeśli policja zauważy, że kierowca w czasie prowadzenia samochodu np. popija kawę, może wręczyć mu mandat w wysokości nawet 85 euro. Podobna kara grozi za wygrażanie ręką innemu kierowcy. Według lokalnego prawa obie dłonie – jeśli akurat nie zmienia się biegu – mają spoczywać na kierownicy.

Brak paliwa, brudne auto i kierunek parkowania

Niemcy lubią porządek – to fakt. I lubią też, gdy obywatele przestrzegają przepisów. Jeden z nich mówi, że na autostradzie nie wolno się zatrzymywać bez wyraźnego powodu. Jeśli więc na skutek braku paliwa Twoje auto odmówi dalszej jazdy, możesz zostać ukarany mandatem. Bez sensu? Otóż nie – można to było przewidzieć przed wjechaniem na autostradę i zatankować do pełna. Mandat można też dostać za brudną karoserię, ale nie w Niemczech, tylko w Rosji. Kara za to wynosi ok. 2000 rubli (ok. 42 euro), przy czym to prawo jest nieco „niedopracowane”. Brak bowiem definicji brudnego auta. Na wszelki wypadek lepiej jest więc wykupić dodatkowe woskowanie w myjni.
Warto też uważać na to, jak się parkuje na włoskich ulicach. Okazuje się bowiem, że prawo wymaga, żeby samochód był ustawiony na miejscu parkingowym wyłącznie w kierunku, w którym odbywa się ruch.

Jedno uniwersalne i dobra rada
Oczywiście wszystkie przytoczone przykłady są wyjątkami od ogólnoeuropejskich reguł, które w zasadzie są takie same. Tym, co jest właściwe dla wszystkich kontynentalnych systemów prawa drogowego, jest obowiązkowe ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej. W przypadku gdy wybieramy się samochodem do krajów z obszaru EOG, Andory, Chorwacji, Serbii i Szwajcarii, wystarczy polska polisa potwierdzająca posiadanie OC, jednak w innych krajach niezbędna jest tzw. Zielona Karta – dowód wykupienia OC. Wydają ją wszystkie polskie towarzystwa ubezpieczeniowe na życzenie ubezpieczonego, niektóre – jak UNIQA – robią to bez pobierania dodatkowej składki (w cenie wykupionego pakietu OC). Ponad obowiązkową polisę warto też wykupić ubezpieczenie samochodu za granicą – „europejskie” autocasco lub minicasco („okrojoną” wersję pełnego autocasco). Zapewni ono odszkodowanie w razie wypadku lub kradzieży naszego samochodu za granicą. Jeszcze inną opcją jest pakiet assistance, który zapewnia pomoc w losowych sytuacjach drogowych – na przykład awariach. W zależności od wybranego wariantu assistance możemy liczyć na bezpłatną naprawę naszego samochodu na miejscu zdarzenia lub holowanie do warsztatu, transport podróżnych, opłacenie noclegu lub wynajęcie samochodu zastępczego.

Reklama

Ryzyko, że w zagranicznej podróży samochodem dostaniemy mandat w wysokości kilku tysięcy euro lub choćby kilkudziesięciu z powodu braku zapasowej pary okularów, jest nikłe. O wiele bardziej prawdopodobne jest, że złapiemy gumę na niemieckiej autostradzie lub będziemy mieć stłuczkę w Hiszpanii. Warto o tym pamiętać przed wyruszeniem na zagraniczną wyprawę samochodem.

Reklama
Reklama
Reklama