W podróż z obrączką czy bez?
Wiele kobiet w podróży podkreśla, że ma męża. Nawet jeśli go... nie ma. Czy to dobry sposób na zapewnienie sobie bezpieczeństwa?
Sporo kobiet radzi, żeby w podróży podkreślać, że ma się męża. By to zamanifestować, zabierają nawet fikcyjną obrączkę.
Pomaga tylko w pewnym stopniu, bo w wielu miejscach kobiety z Zachodu uważa się za tak niemoralne, że kwestia posiadania męża nie ma większego znaczenia.
Jeśli jednak w to brnąć, trzeba przygotować sobie wiarygodną historyjkę, żeby się nie zapętlić. Agnieszka Siejka, biolog i podróżniczka, ma cały scenariusz: zdjęcia kolegi i znajomych dzieci w komórce jako rodzinę oraz opowiastkę, że przyjechała do pracy, bo jest dziennikarką piszącą o pięknie ich kraju (pomaga).
Z kolei zamężna Anita Demianowicz (dziennikarka i blogerka) przed pierwszą podróżą zastanawiała się dla odmiany, czy – oryginalną – obrączkę… zabrać. Bała się, że mogą ją ukraść. Ostatecznie do Ameryki Środkowej jej nie wzięła.
Wzięła za to w kolejną podróż do USA, ale kiedy błysnęła nią w oczy nachalnemu adoratorowi, ten tylko się roześmiał, mówiąc, że kłamie - w Stanach obrączkę nosi się na innej ręce.