Reklama

Co zrobić, żeby nie marznąć? Najlepiej nie dopuścić do tego, by zrobiło się zimno. Taki właśnie patent ma Simone Moro – włoski himalaista, który zimą zdobył ośmiotysięcznik w Karakorum. – Po prostu dbam o to, by nie tracić ciepła, bo ponowne rozgrzanie się jest trudne, a czasami wręcz niemożliwe. Zawsze staram się poruszać palcami w butach albo kiedy leżę w śpiworze. Każdego dnia na górze zakładam nowe i suche skarpety. Prawdę mówiąc, urodziłem się, by przebywać w niskich temperaturach. Nie jestem typowym Włochem. Zawsze szukam cienia zamiast słońca… uwielbiam, kiedy jest zimno.

Reklama

Odpowiednie ubranie to podstawa zachowania ciepła. Na zimę wszyscy zgodnie polecają cebulkę, czyli kilka warstw ciuchów. Optymalnym rozwiązaniem na zimowy trekking lub przeprawy po nizinach są trzy warstwy: termoaktywna bielizna, na nią bluza ocieplająca plus kurtka nieprzepuszczająca wiatru (na nogi – długie getry i wiatroszczelne spodnie).

Zimą nie sugeruj się tylko wskazaniem termometru. Nawet jeśli słupek rtęci spada do –10°C , ale jest sucho i bezwietrznie, to odczuwalna temperatura będzie wynosić ok. 1°C . Okazuje się, że to nie mróz, ale wiatr potrafi najszybciej wychłodzić organizm. Wrażenie zimna wzmagają także drobiny wody w powietrzu. Kiedy wilgotność wzrośnie np. do 90 proc., a ziemię spowije mgła, wystarczy, że wiatr powieje z prędkością 20 m/s, to nawet przy jednym stopniu na plusie temperatura odczuwalna wyniesie –20°C!

Zdobywcy Himalajów także używają kilku warstw odzieży outdoorowej, ale tylko w niższych partiach, kiedy niskie temperatury nie dają się jeszcze we znaki. Podczas załamania pogody lub w trakcie ataku szczytowego nieodzowny staje się puchowy kombinezon. Jest on tak ciepły, że zasada kilku warstw przestaje obowiązywać – zakłada się pod niego tylko grubą bieliznę termoaktywną. Zarówno bielizna, jak i kombinezon mają tzw. klapki toaletowe umożliwiające załatwienie potrzeb fizjologicznych bez konieczności ściągania uniformu. Nie jest to najwygodniejszy strój do wspinania, ale pozwala przetrwać nawet przy temperaturach poniżej –50°C.

– Himalayan Suit The North Face to tak naprawdę śpiwór z rękawami i nogawkami. Z pewnością jest to najcieplejsze i najbezpieczniejsze ubranie, jakie można nosić w czasie ekspedycji. Gęsi puch jest jak na razie najcieplejszym, pozwalającym na największą kompresję przy pakowaniu i najbardziej sprawdzonym wypełnieniem. Właśnie dlatego kombinezon ten to podstawowy element wyposażenia w czasie moich wypraw w Himalaje – mówi Simone Moro.

CEBULA NA ZIMĘ

WARSTWA 1.

Nie jest ważne, czy wybierasz się w Sudety, czy w Himalaje. Zimą twoją drugą skórą powinna być przylegająca bielizna termiczna (koszulka i getry), która szybko transportuje wilgoć od ciała do kolejnej warstwy stroju, a także cię „ogrzewa”. Specjaliści od nowych technologii w fi rmach outdoorowych głowią się, jak stworzyć ciepłą, a przy tym cienką warstwę. Niektóre rozwiązania podpowiada sama natura. Najnowsza bielizna The North Face z serii HyActive ma mikrobąbelki na powierzchni materiału – to dzięki tym przestrzeniom powietrznym lepiej izoluje od zimna. Do tego polipropylenowe włókna są puste w środku, podobnie jak ptasie pióra, co daje podwójną korzyść: lekkość i izolację przed chłodem. W wielkim stylu powraca bielizna z wełny. Nie ma ona jednak nic wspólnego z gryzącymi swetrami zakopiańskich górali. Na przykład najcieplejsze koszulki i getry fi rmy Icebreaker z serii Bodyfi t Active Base Layer przypominają w dotyku wysokogatunkową bawełnę. Ale to pozory – ta bielizna ociepla zimą, chłodzi latem i schnie szybko, choć nie tak błyskawiczne jak syntetyki. Na naturalnych włóknach nie rozwijają się tak intensywnie bakterie powodujące przykre zapachy.

WARSTWA 2.

Tu prym wiodą dzianiny Polartec – ubrania szyją z nich największe fi rmy outdoorowe. Jednym z najbardziej zaawansowanych wynalazków jest Polartec Thermal Pro High Loft, cieplejszy od tradycyjnego polaru o 30 proc. (np. Marmot Powder 8 Jacket lub The North Face Hooded Siula Jacket). Jest to możliwe dzięki wydłużonym włoskom przypominającym grube futro, które utrzymują ogrzane przez ciało powietrze. Takie termiczne bluzy ze sztucznym włosiem zajmują mniej miejsca w plecaku niż te ze standardowych materiałów (dają się bardziej skompresować). Chętnie używają ich alpiniści podczas różnych aktywności wymagających dużego zakresu ruchów i dopasowanego, technicznego ubioru – np. przy wspinaczce lodowej. Minus – dzianina ta nie jest wiatroszczelna. Na drugą warstwę nadają się także tzw. waciaki, czyli bluzy wypełnione syntetycznymi włóknami. Mogą to być lekkie bluzy z włóknem PrimaLoft (syntetyczny odpowiednik naturalnego puchu) o gramaturze 80 lub 100. Chronią one przed podmuchami, nie odprowadzają jednak tak dobrze potu jak dzianiny Polartec.

WARSTWA 3.

To lekka kurtka z membraną lub bluza softshell, które mają chronić przed wiatrem i opadami. Jeśli po wyjściu na chłód będzie ci lekko zimno, znaczy, że jesteś ubrany odpowiednio. W ruchu, np. w czasie wspinaczki, szybko się ogrzejesz – może nawet tak bardzo, że warstwy ubrań nie nadążą z odprowadzaniem wilgoci. Jeśli zatrzymasz się wtedy na postój, ciało wyziębi się błyskawicznie, zwłaszcza w wietrzny dzień. Dlatego powinieneś mieć w plecaku ciepłą kurtkę, tzw. stanowiskową, z wypełnieniem puchowym lub syntetycznym. Po wyciągnięciu z worka kompresyjnego przez chwilę będzie wyglądała jak wyjęta psu z gardła, ale już po chwili rozpręży się i będzie „grzała” jak należy. „Grzała”, czyli zatrzymywała ciepło wytwarzane przez ludzki organizm. Sprytnym rozwiązaniem są tzw. kurtki 3 w 1, np. Jack Wolfskin Cold Valley lub Berghaus Arisdale. Pod wiatro- i wodoodporną powłoką mają zintegrowany polar (czyli jest to druga warstwa), który można jednak wypiąć, gdy zrobi się ciepło.


WYSPIJ SIĘ W CIEPLE

Po nocy pełnej dreszczy trudno dobrze funkcjonować następnego dnia. Szukając śpiwora do biwakowania zimą, wybieraj te modele, które zapewniają komfort spania (T-Comfort) w temperaturach poniżej zera. Te najlepsze pozwalają przespać noc bez dreszczy przy ok. –18°C (T-Limit) i zapewniają przeżycie przy –40°C (T-Extreme). Ale uwaga! Ten ostatni parametr może być brany pod uwagę tylko przez doświadczonych ludzi śniegu, a nie przez turystów. Do najcieplejszych śpiworów na rynku można zaliczyć wodoodporny, ekspedycyjny śpiwór puchowy Inferno The North Face (T-Extreme –40°C) o wadze 2195 g. Nieco lżejszy model Solar Flare (1877 g) ma parametry T-limit –18°C, T-extreme –29°C. Najcieplejszym śpiworem fi rmy Salewa, specjalizującej się w sprzęcie górskim, jest model Flare -32 XL SB. Już sama nazwa zdradza jego ekstremalną temperaturę: –32°C. Do ataku szczytowego himalaiści nie zabierają jednak swoich pancernych i ciężkich śpiworów (2 kg!), a jedynie lekkie modele puchowe ważące po 400, 600 g. Funkcję ciepłego śpiwora spełnia kombinezon puchowy. Pod śpiwór konieczna jest mata izolująca grubości minimum 1 cm, najlepiej z folią termiczną, albo pompowana mata. Ta ostatnia ma swoje wady – na wyprawach łatwo ją przebić na ostrych kamieniach albo niechcący przedziurawić zębami raków. I jeszcze jedno: doświadczeni outdoorowcy wiedzą, że nawet w najlepszym śpiworze nie zdołasz się rozgrzać, jeżeli położysz się do niego w kurtce i spodniach „oddychających” – hamują one cyrkulację ciepłego powietrza.

JAK ZACHOWAĆ CIEPŁO. MARCIN OSMAN – podróżnik, przemierzał Syberię zimą.

Przede wszystkim trzeba słuchać miejscowych – oni wiedzą, jak się zachowywać na dużym mrozie. Patenty Sybiraków: przed wyjściem stoją kilka minut w ogrzewanym pomieszczeniu, żeby wpuścić między ciało a warstwy materiału ciepłe powietrze. Pozwala im to lepiej znieść różnicę temperatur.

Jeżeli chodzi o ubrania – królują wełna, futro i puch. Słynne buty walonki – robi się je ze sprasowanej na gorąco wełny – mimo że toporne, są tanie i świetnie chronią przed chłodem, poza tym pozwalają skórze oddychać. W Magadanie, w sklepie dla myśliwych, kupiłem je za równowartość 70 zł. Doskonale sprawdzają się także wielki futrzane czapki uszanki (za najcieplejsze uchodzi futro z wilka i rosomaka, ale nie gardzi się także psim). Do tego kaptur obszyty futrem z długim włosem, co pozwala osłonić twarz przed wiatrem i utrzymać przy niej cieplejszy mikroklimat.

JAK SIĘ ROZGRZAĆ

Najlepiej jeszcze przed wyjściem na śnieg. Potruchtaj 2 min w miejscu, zrób przysiady. To pobudzi krążenie i kiedy wyjdziesz na mróz, nie odczujesz zimna. Marzną ci ręce? Wypróbuj sposób Beara Gryllsa, brytyjskiego mistrza survivalu. Zrób serię dynamicznych wymachów ramion, jakbyś przytulał niewidzialnego misia. Staraj się przy tym dotknąć dłońmi pleców. A co z alkoholem? Pamiętaj, że uczucie ciepła po jego wypiciu jest pozorne! Rozszerza on naczynia krwionośne i utrata ciepła następuje jeszcze szybciej. Czy to oznacza koniec herbaty z prądem? Coś mocniejszego możesz wypić, ale tylko po powrocie do schroniska.

ZJEDZ

Rozwój outdoorowych technologii spowodował, że potrafi my dobrze zabezpieczyć się przed mrozem. Potrzebny jest jeszcze „napęd” w postaci wysokokalorycznych posiłków. Głód, podobnie jak zmęczenie i niewyspanie, potęguje wrażenie zimna. Sztuka polega na tym, żeby jak najszybciej przygotować coś gorącego przy użyciu jak najmniejszej ilości paliwa. Na kilkudniowe wyprawy dobre będą kartusze ze specjalną mieszanką gazu do niskich temperatur (40 proc. propanu i 60 proc. butanu). Dodatek bardziej lotnego propanu powoduje, że mieszanka łatwiej paruje na mrozie, wytwarzając ciśnienie w kartuszu – nie ma więc problemu z uzyskaniem dużego płomienia nawet przy –15°C. Sam butan przestaje praktycznie parować w temperaturze 0°C, a przy –20°C gaz ten można wylać z kartusza – w tak niskiej temperaturze nie będzie się w ogóle palił. Podczas gotowania naszym największym przeciwnikiem jest wiatr.

Reklama

Sprawdzają się więc wszelkie osłony palnika oraz radiatory kumulujące energię pod naczyniem, np. zintegrowane naczynia i palniki JetBoil. Ich sprawność jest dwukrotnie większa od zwykłych palników, tak więc większość gazu podgrzewa wodę, a nie atmosferę. Kochery typu MFS (Multi Fuel System) sprawdzają się na dłuższych wyprawach, także w wysokich górach. Na przykład Primus Gravity II MF spala parafi nę, benzynę, gaz płynny, alkohol. Niektórzy zimowi podróżnicy przykręcają do jego nóg cienką sklejkę, żeby poprawić stabilność zestawu zimą i ograniczyć jego zapadanie się w śniegu. Zapas benzyny ekstrakcyjnej (4,5 l) wystarczy na przygotowywanie posiłków dla dwóch osób przez trzy tygodnie.

Reklama
Reklama
Reklama