Słońce w podróży. Zdrowie i uroda na nartach
Przed wyjazdem na narty nie wystarczy zapełnić kosmetyczkę kremami z filtrem. Osoby mające problemy z cerą powinny zabezpieczyć ją już na kilka tygodni przed planowanym zimowym urlopem.
Przed wyjazdem na narty nie wystarczy zapełnić kosmetyczkę kremami z filtrem. Osoby mające problemy z cerą powinny zabezpieczyć ją już na kilka tygodni przed planowanym zimowym urlopem.
Wbrew pozorom najłatwiej jest z maluchami. Firmy kosmetyczne zadbały bowiem o nie tak dobrze, że w drogeriach bez problemu znajdziemy konieczne specyfiki. A należą do nich odpowiedni krem ochronny i pomadka na usta. Znacznie trudniej jest z dorosłymi, cierpiącymi często na rozmaite dolegliwości skórne.
Na przykład osoby poddające się serii zabiegów złuszczających i regenerujących naskórek w gabinecie kosmetycznym muszą przerwać je co najmniej na trzy tygodnie przed planowanym wyjazdem. Taka kuracja powoduje uwrażliwienie naskórka na mróz i działanie promieni UV – tłumaczy dyplomowana kosmetyczka Diana Redlicka. Wiele pań i panów ma też problemy z naczynkami. Gdy brak nam czasu lub pieniędzy na profesjonalne zabiegi, można wzmocnić je, łykając przed urlopem witaminy z grupy A+E lub C. Dobry jest też rutinoscorbin, który nie tylko uszczelnia naczynia włosowate, ale zapobiega przeziębieniom, o jakie na wyjeździe nietrudno, a gdy już dopadnie nas grypa, łagodzi jej objawy. Lekarze polecają też nieco silniejszy w działaniu venoruton, poprawiający stan naczyń krwionośnych, i dodatkowo zapobiegający skurczom w kończynach dolnych, co dla narciarzy czy snowboardzistów jest bardzo ważne.
Przed górską eskapadą warto też pomyśleć o intensywniejszym nawilżeniu skóry. Dlatego na noc kosmetyczki polecają kremy zawierające kwas hialuronowy. Jedną z głównych jego cech jest wiązanie wody, dzięki czemu utrzymuje prawidłowe nawodnienie tkanek. W wyniku jego stosowania skóra staje się bardzo miękka i gładka jak u niemowlęcia, gdyż kwas działa jednocześnie wygładzająco na zmarszczki. Podobny efekt ma też panthenol, stosowany zarówno w kremie, jak i emulsji jako środek nawilżający, ale również przy wszelkiego rodzaju oparzeniach. Gdy wyjeżdżamy w Alpy, na lodowiec, gdzie słońce praży szczególnie mocno, musimy bezwzględnie nabyć kremy ochronne. Powinny one zawierać jeden ze składników: glicerol, masło Karite, alantoinę, mocznik i, oczywiście, fitr – co najmniej dwudziestkę. Uwaga – osoby z trądzikiem różowatym wybierają faktor najwyższy z możliwych, bo w ich przypadku opalanie jest po prostu wykluczone. Dla pań narzekających na odbarwienia i piegi wygodną opcją są kremy koloryzujące z filtrem, które doskonale maskują niedoskonałości urody i z powodzeniem zastępują make-up. Jednocześnie efekt jest taki jak po naturalnym opalaniu.
Ważne jest też, czym będziemy myli twarz na urlopie. Muszą to być preparaty (mleczka, toniki i żele) nie zawierające mydła, a więc nie odtłuszczające skóry. To samo dotyczy szamponu.
Na koniec sytuacja awaryjna, gdy zignorujemy konieczność posmarowania twarzy przed szusowaniem i słońce spali nas na intensywną czerwień. Wtedy pozostaje bepanthen, który leczy oparzenia słoneczne, działając lepiej niż zsiadłe mleko, oraz wsparcie organizmu od wewnątrz w postaci niezbyt smacznego napoju z wapna i witaminy C. Bezwzględnie trzeba pamiętać o rękach, które przed włożeniem ciepłych rękawic muszą być nasmarowane kremem, i ustach, które ochroni odpowiednia, natłuszczająca pomadka.