Reklama

Jak to się dzieje, że mieszkańcy pewnych regionów częściej dożywają setki, rzadziej chorują na raka i częściej deklarują, że są zadowoleni ze swojego życia? Dan Buettner, autor książek, podróżnik i publicysta związany z amerykańskim magazynem National Geographic od lat zajmuje się zagadnieniem długowieczności i przygląda się tzw. niebieskim strefom („blue zones”), czyli takim miejscom na świecie, w których ludzie żyją najdłużej, są najszczęśliwsi i najzdrowsi. Na jakość ich życia mają wpływ m.in.: czystość powietrza, ukształtowanie terenu czy zbilansowana dieta.

Reklama

Buettner wciąż odkrywa sekrety stulatków. Niedawno powrócił do czterech niebieskich stref, by dowiedzieć się więcej na temat żywności, która sprzyja długowieczności. Zebrał przepisy przekazywane z pokolenia na pokolenie, by rozwikłać tajemnicę tych „eliksirów młodości”.

Sardynia, Włochy

Stolica stulatków. To tutaj żyje najwięcej stulatków płci męskiej na całym świecie


Fot. Getty Images, nationalgeographic.com

Przenieśmy się na Sardynię. Po wschodniej stronie gór Gennargentu leży Arzana - wioska słynąca z największej na świecie liczbie stulatków. Po II wojnie światowej aż 38 osób osiągnęło tu setkę.

Tę wyjątkową statystykę w Arzana opisano pod koniec lat 90. Uważa, że prosta tradycyjna dieta, strome ulice, które wymagają regularnego wysiłku fizycznego, oddanie rodzinie, szacunek dla starszych i matriarchalna kultura, w której to odpowiedzialność za rodzinę spoczywa głównie na kobietach, decydują tu o męskiej długowieczności. Jak pokazują statystyki małżonkowie stulatków żyją dłużej niż rodzeństwo, co może sugerować, że dieta i styl życia mogą mieć większe znaczenie niż geny.

Dziewięćdziesięciodziewięcioletnia Assunta Podda energicznie wskazuje na gliniany garnek i uśmiecha się, szczerząc zęby. „Minestrone” - tłumaczy. Zupa powstaje na bazie fasoli, marchwi, cebuli, czosnku, pomidorów, kopru włoskiego, kalarepy, kapusty, ziół i oliwy z oliwek. Do tego dochodzi bochenek na zakwasie i zielenina . Do posiłku koniecznie kieliszek wina z granatów i toast w dialekcie: “A kent’ annos!”, czyli „Obyś dożył setki!”.

Taki posiłek dostarcza niezbędnych aminokwasów i witamin. Jak odkryto, stulatkowie mają w swoich układach trawiennych specyficzne szczepy bakterii, które przekształcają błonnik w kwasy tłuszczowe o nieparzystym łańcuchu. Obecność tych tłuszczów ma związek z niższym ryzykiem zachorowania na choroby serca i może zapobiegać nowotworom.

Zaobserwowano, że spora część sardyńskich stulatków miała wole - zgrubienie szyi będące efektem nieprawidłowej pracy tarczycy. Możliwe, że to tiocyjanian związany z obecnością kalarepy w codziennej diecie Sardyńczyków, może osłabiać czynność tarczycy. W rezultacie spowalnia się ich metabolizm, co jak w przypadku zapalniczki świecącej się dłużej niskim płomieniem, może wpływać na ich długowieczność.

Nicoya, Kostaryka

Karina mieszkańców z najdłuższą przewidywaną długością życia w obu Amerykach

Fot. Nicole Franco, nationalgeographic.com

Każdego ranka o świcie María Elena Jiménez Rojas jak większość kobiet w tym regionie rozpala drewno w długim, glinianym piecu, ugniata ciasto kukurydziane na okrągły placek, z którego powstanie tortilla i miesza w kociołku wypełnionym czarną fasolą, papryką, ziołami, ryżem, cebulą i czosnkiem, by uzyskać kostarykańskie gallo pinto.

Członkowie Chorotega - grupy etnicznej, która miała największy wpływ na tutejszą dietę, od tysiącleci jedzą w zasadzie to samo. Być może dlatego osiągają najdłuższą długość życia w obu Amerykach, a mężczyźni w wieku powyżej 60 lat mają mogą poszczycić się najniższym na świecie wskaźnikiem śmiertelności w swojej grupie wiekowej.

Do tej długowieczności mogą przyczyniać się m.in. kukurydziane tortille, które są doskonałym źródłem złożonych węglowodanów, minerałów i błonnika. Popiół drzewny, który dodaje się, podczas moczenia kukurydzy, rozkłada ściany komórkowe warzywa i uwalnia niacynę - co pomaga kontrolować poziom cholesterolu. Czarna fasola zawiera natomiast liczne przeciwutleniacze, takie same jakie występują m.in. w jagodach. Jest również bogata w błonnik, który sprzyja oczyszczaniu jelita grubego.

Magia polega na połączeniu kukurydzy z fasolą. Nasze ciała potrzebują bowiem dziewięciu aminokwasów do budowy mięśni. Produkty zwierzęce, takie jak mięso, ryby i jaja, zapewniają wszystkie z nich, ale jednocześnie zawierają także m.in. tłuszcze nasycone. Fasola i kukurydza dostarczają wszystkich potrzebnych składników bez konieczności pochłaniania tego, co szkodliwe.

Okinawa, Japonia

Mieszkańcy tej wyspy mają trzy razy większe szanse na osiągnięcie setki niż Amerykanie

Fot. David McLain, nationalgeographic.com

Na Okinawie wśród kobiet stwierdza się o ok. połowę mniej przypadków raka piersi, zarówno kobiety jak i mężczyźni rzadziej - nawet o jedną czwartą zapadają na choroby serca, a osoby starsze nawet 10-12 razy rzadziej umierają z powodu Alzheimera.

W tym zapewniającym długowieczność menu znajduje się m.in. zupa tofu, sałatka z marchwi, gotowana paproć otani-watari, papryka czy przepękla ogórkowata. Okinawskie jedzenie ma być lekkie, ale skondensowane pod względem wartości odżywczych (podczas gdy w Stanach Zjednoczonych jest odwrotnie).

Klasyczna potrawa z Okinawy - goya - ma wysoką zawartość witamin A i C, kwasu foliowego i przeciwutleniaczy, które pomagają chronić komórki przed uszkodzeniem. Ma działanie przeciwnowotworowe, chroni wątrobę i błony komórkowe, obniża poziom cukru we krwi, niszczy wolne rodniki i bakterie takie jak E. coli.

Tofu na Okinawie wydaje się gęstsze i bardziej „serowe”. Jako białkowy element codziennej diety, często zastępuje mniej zdrowe białka, takie jak mięso czy jajka. Tradycyjnie wytwarzane z wody morskiej tofu z Okinawy jest bogate w wapń, magnez, cynk i izoflawonoidy związane ze zmniejszeniem ryzyka raka i chorób układu krążenia.

Do tego herbata z kurkumą. Zawarta w kurkumie substancja czynna może pomagać przeciwdziałać takim chorobom jak rak, choroby serca czy demencja. Ponadto wyspiarze dodają kurkumę, by poprawić smak zdrowych warzyw. Większość przepisów opiera się na dashi - bogatym bulionie zwykle wytwarzanym z płatków bonito lub wodorostów morskich. Zawarta w tych ostatnich astaksantyna, została powiązana z genem, który po aktywacji wydaje się aktywizować komórki do oczyszczania się, przez co zmniejsza się ilość stanów zapalnych, które są przyczyną większości chorób związanych ze starzeniem się.

Loma Linda, Kalifornia

Adwentyści Dnia Siódmego stosujący dietę wegetariańską żyją zwykle dłużej niż ci, którzy jedzą mięso

Fot. Nicole Franco, nationalgeographic.com

W Kalifornii żyje spora społeczność Adwentystów Dnia Siódmego, która restrykcyjnie przestrzega diety roślinnej inspirowanej Biblią. Najwierniejsi powołują się na fragmenty Księgi Rodzaju (1:29): „I rzekł Bóg: «Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla was będą one pokarmem”.

Badania wykazały, że praktykujący Adwentyści, którzy przestrzegają diety, zwykle żyją dłużej, a ich przewidywana długość życia jest o 7,3 lat dłuższa w przypadku mężczyzn i 4,4 lat dla kobiet.

Adwentystka, 90-letnia Dorothy Nelson nigdy nie jadła mięsa. Nie pije też kawy ani alkoholu. W jej kuchni unoszą się zapachy czarnej fasoli z gotowaną na parze kapustą i kalafiorem, brązowego tofu, nasion sezamu i sosu sojowego. To mieszanka węglowodanów, białka, witamin, minerałów i przeciwutleniaczy. Na talerzach nigdy nie brakuje też pełnych ziaren, owoców, orzechów i warzyw, które zgodnie z przekonaniami „dodają siły, wytrwałości i intelektu”. Nie ma natomiast soli, dodatkowego tłuszczu i cukru, który „powoduje fermentację, co zmętnia mózg i zmienia usposobienie”. Religijne przekonania Nelson mają swoje odzwierciedlenie w wytycznych American Cancer Society i American Heart Association.

Większość najnowszych zaleceń dietetycznych dla Adwentystów pochodzi od Gary'ego Frasera, badacza na Uniwersytecie Loma Linda. Lekarz zauważył, że adwentyści mają zdrowsze serca niż reszta populacji i zaczął dociekać, w jaki sposób można to naukowo wyjaśnić. Obecnie monitoruje zdrowie dziesiątek tysięcy amerykańskich adwentystów, a jego badania wskazują, że wegeadwentyści są o ok. 12 proc. mniej podatni na śmierć niż ci, którzy jedzą mięso choćby w niewielkich ilościach.

Reklama

Źródło: nationalgeographic.com

Reklama
Reklama
Reklama