"Umarłem cztery razy". Trudno uwierzyć, ale ta historia jest prawdziwa
To opowieść o śmierci klinicznej, wyciętym płucu, powolnej utracie słuchu, bezdomności i bankructwie. Ale też o zaciętej walce o siebie, na przekór chorobie nowotworowej, prawdziwej bitwie z życiem.
Czytając, czasem trudno w to uwierzyć, ale nikt tej historii nie podkolorował. Jest prawdziwa. Z tych, co są jak precyzyjny scenariusz na film, wciągający, łapiący za serce, wyciskający emocje.
Podarowany czas. Tak mówi o swoim życiu i nie zwalnia tempa. Piotr Pogon jest pierwszym człowiekiem na świecie, który mordercze zawody Ironmana, triatlon – 4 km pływania, 180 km jazdy na rowerze i 42 km biegu – skończył właśnie bez płuca. Zdobył też Kilimandżaro, Elbrus i choć o mało nie udusił się na samym szczycie, już myślał o kolejnym. Na Aconcaguę wszedł z niewidomym Łukaszem Żelechowskim. I to był Wyczyn Roku – za to wspólne zdobycie najwyższego szczytu obu Ameryk odebrał nagrodę Travelera.
Ta książka wcale nie jest laurką, bo i nie wszyscy Pogona kochają, a Julia Lachowicz tka jego portret zarówno z blasków, jak i z szarości. Dotyka tego, co w życiu jej bohatera bolesne.
– Chcę się go nachapać – mówi jej Pogon. I spieszy się, goni. Zdrowie znów zaczęło szwankować.
Rachela Berkowska